Po fatalnym tygodniu europejskie giełdy się zazieleniły. Wiele indeksów ze Starego Kontynentu rosło w poniedziałek w ciągu dnia nawet o ponad 4 proc. Wystrzeliły w górę m.in. kursy akcji banków. Dobrze zaczęła się sesja za oceanem. Dow Jones Industrial zyskiwał na początku 0,6 proc. Na zamknięciu sesji wzrósł o ponad 2,5 proc.
Optymizm widać było również na polskim rynku. WIG20 zakończył dzień na 0,7-proc. plusie (w ciągu dnia rósł nawet o 3,1 proc.). Dobry przebieg sesji w Europie wyraźnie kontrastował z sytuacją w Azji, gdzie giełdy zamykały się na minusach z powodu obaw o kryzys w strefie euro i o sytuację światowej gospodarki. Dlaczego więc pesymizm na chwilę zniknął z europejskich giełd?
Nadzieja na ratunek
Wyraźny przypływ optymizmu tłumaczony jest głównie wzrostem oczekiwań na ratunek dla strefy euro. Sygnałów napędzających nadzieję było wczoraj wiele. Co prawda Komisja Europejska zapowiedziała, że do 3 października nie uda się podjąć decyzji o udzieleniu Grecji kolejnej transzy pożyczki pomocowej, ale jednocześnie wzrosły oczekiwania co do powiększenia Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF).
Instytucja ta ma, według obecnych zamierzeń, dysponować 440 mld euro na wsparcie dla strefy euro. Nieoficjalne informacje mówią jednak, że eksperci UE?i Międzynarodowego Funduszu Walutowego pracują nad powiększeniem tej kwoty do 2 bln euro. Pieniądze te miałyby zostać przeznaczone m.in. na wzmocnienie kondycji finansowej europejskich banków. Jednocześnie doszłoby do restrukturyzacji greckiego zadłużenia, przewidującej jego zmniejszenie o 50 proc.
– Po weekendowym spotkaniu ministrów finansów państw G20 oraz konferencji MFW inwestorzy uznali, że europejskie rządy są zdecydowane bronić eurolandu i mają gotowy plan obrony. Rynki spodziewają się m.in. wzmocnienia EFSF i rozwiązania problemów banków – twierdzi w rozmowie z „Parkietem" Konrad Becker, analityk z monachijskiej firmy Merck Finck &?Co. – Inwestorzy wyraźnie liczą też na obniżkę stóp przez Europejski Bank Centralny, nawet już na najbliższym posiedzeniu, oraz na dalsze zakupy długu przez tę instytucję – mówi „Parkietowi" Jeremy Batstone-Carr, strateg z firmy Charles Stanley.