Chodzi przede wszystkim o to, że regres koniunktury staje się coraz bardziej widoczny w usługowej części gospodarek, która jest najbardziej wrażliwa na decyzje podejmowane przez konsumentów. Tymczasem przez ostatnie cztery tygodnie nastroje inwestorów odwróciły się o 180 stopni. W porównaniu z początkiem października średnie zaangażowanie w akcje aktywnie zarządzających portfelami w USA podniosło się aż o 49 pkt proc., z –3,6 do +45,4 proc. W przeszłości tak gwałtowny zwrot postrzegania rynku obserwowaliśmy rzadko. Na początku sierpnia 2010 r. zaangażowanie w akcje sięgnęło 59,1 proc., po wzroście o 45,6 pkt proc. w ciągu czterech tygodni. Rok wcześniej po wzroście o 47,4 pkt proc. średnie zaangażowanie wyniosło 69 proc. Ze skrajnym przypadkiem natomiast mieliśmy do czynienia w ciągu czterech tygodni września 2007 r., kiedy zaangażowanie sięgnęło 77,4 proc., po wzroście o 79,5 pkt proc. We wszystkich tych przypadkach w niedługim czasie amerykańskie akcje można było kupić taniej.

Coraz więcej wskazuje na to, że tak może być i teraz. Coraz większe „zastrzeżenia" można mieć do przebiegu korekty, jaka na rynkach akcji zaczęła się 4 października. Po bardzo spektakularnym początku ruchu w górę od 12 października obserwujemy tak naprawdę trend boczny. Co więcej, coraz bardziej przybiera on kształt formacji głowy z ramionami. Najlepiej widać to na wykresie niemieckiego DAX. Kluczowe w średnim terminie wsparcie dla tego indeksu wypada w okolicy 5760 pkt. Analogiczny poziom dla WIG można wyznaczyć w okolicy 40 tys. pkt, a dla amerykańskiego S&P 500 nieco poniżej 1220 pkt. Podobnie kształtuje się obraz innych rynków ryzykownych aktywów, choćby surowców czy obligacji korporacyjnych wysokiego ryzyka. W coraz bardziej niekorzystnej sytuacji znajduje się euro, które w relacji do dolara tworzy w ostatnich dniach formację flagi. Biorąc pod uwagę, że poprzedza ją wyprzedaż wspólnej waluty, to zejście EUR/USD poniżej 1,37 stanowić będzie zapowiedź dalszego ruchu w dół. To zaś z uwagi na to, że epicentrum kryzysu znajduje się obecnie w eurolandzie, należy odczytywać jako zły znak.

W tych uwarunkowaniach na porządku dziennym staje pytanie, czy prawdopodobny ruch w dół będzie jedynie odreagowaniem październikowych zwyżek, czy jednak oznaczać będzie powrót do bessy. W tym kontekście warto przede wszystkim obserwować zachowanie obligacji korporacyjnych z ratingami inwestycyjnymi i zwracać uwagę na wszelkie doniesienia związane z wynikami spółek i ich prognozami. Na razie stan jest taki, że rezultaty finansowe są dobre, ale przewidywania coraz gorsze.