Gdy już uporządkowano sprawy w strefie euro, rynki dostały chwilę wytchnienia. Zatwierdzenie pomocy dla hiszpańskich banków oraz odsunięcie dzięki niedawnym wyborom wyjścia Grecji ze strefy euro, pozwoliło inwestorom skupić się na wieściach z gospodarki. Tu jednak trudno o optymizm, bowiem dane makro sygnalizują coraz większe spowolnienie. Wprawdzie widać też pewne korzystne sygnały – jak poprawiająca się sytuacja na amerykańskim rynku nieruchomości, jednak ogólny obraz pozostaje ponury.

Słaby rynek pracy w USA, perspektywa zacieśniania pasa, recesja w Europie oraz ryzyko twardego lądowania w Chinach nie wróżą najlepiej gospodarkom. Paradoksalnie, nie musi to jednak oznaczać złych wieści dla rynków akcji i to przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze, banki centralne dostaną większe przyzwolenie na luźniejszą politykę monetarną.

Już zobaczyliśmy obniżki stóp procentowych w Chinach, Brazylii czy Australii, dodruk 50 mld funtów w Wielkiej Brytanii czy przedłużenie operacji Twist w USA. Przed nami nie tylko obniżki stóp w Polsce na początku przyszłego roku, ale przede wszystkim kolejne luzowanie ilościowe w Stanach Zjednoczonych, które może zostać ogłoszone już 1 sierpnia. Niskie stopy procentowe zapewne wzmogą wśród inwestorów chęć poszukiwania bardziej ryzykownych aktywów. Po drugie, wskutek obaw o koniunkturę wyceny akcji są rekordowo niskie. I nie chodzi tu tylko o polską giełdę, ale także o parkiet za oceanem. Dość powiedzieć, że różnica pomiędzy stopą zysków (prognozowany zysk netto podzielony przez kurs akcji) spółek z S&P500 a rentownością amerykańskich 10-latek jest najwyższa od 30 lat. Po trzecie wreszcie, inwestorzy są obecnie bardzo konserwatywni. Mały odsetek funduszy na świecie przeważających akcje w portfelach czy też wyjątkowo wysoki poziom put-call ratio w USA to sygnały kontrariańskie, które mogą dobrze wróżyć na przyszłość.

Zagrożeniem pozostają jednak problemy strefy euro. Brak konkurencyjności i niezdolność zreformowania gospodarki finalnie i tak wypchnie Grecję ze strefy euro, jeżeli nie w 2012, to w 2013 roku. Co gorsza jednak, rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich wciąż utrzymuje się blisko symbolicznego poziomu 7 proc.