Po pierwsze, uważane za bezpieczną przystań kilkuletnie obligacje naszego zachodniego sąsiada przebiły właśnie niedawne szczyty z przełomu maja i czerwca. Jednak ten jasny sygnał wzrostu awersji do ryzyka nie przełożył się na razie na rynek akcji, który w przypadku większości giełd trzyma się dzielnie na poziomach zbliżonych do czerwcowych górek. Po drugie taka rozbieżność nie dotyczy jedynie rynku akcji. Silne zachowanie się, uznawanego za typowo cykliczną walutę, dolara australijskiego, w porównaniu z odnotowującą nowe dołki europejską walutą, budzi skojarzenia z podobnym schematem, którego byliśmy świadkami w ciągu pierwszych sesji tego roku. Jak pamiętamy, analogiczne do dzisiejszego zachowanie stóp procentowych, rynków akcji oraz walut zakończyło się w pierwszym kwartale chwilowym zwycięstwem obozu optymistów. Dodatkowym wsparciem dla takiego porównania jest lipcowa epidemia zerowych lub nawet ujemnych stóp procentowych, zarówno na bonach, jak i krótkich obligacjach skarbowych, która objęła swym zasięgiem państwa tworzące tzw. twarde jądro Europy, czyli Niemcy, Holandię, Austrię oraz Francję. W styczniu bieżącego roku to właśnie niemieckie bony skarbowe po raz pierwszy były sprzedawane powyżej nominału, co mogło zostać uznane za świadectwo zbyt dużego pesymizmu wśród inwestorów.

Istnieją jednak argumenty podważające takie porównanie. Podczas gdy jeszcze pół roku temu dane płynące z głównych gospodarek świata, czyli USA, Niemiec czy nawet Chin, okazywały się względnie dobre, przynajmniej w porównaniu ze zdołowanymi oczekiwaniami, obecnie sytuacja jest odwrotna. Odczyty większości wskaźników ekonomicznych są gorsze od prognoz i świadczą jednoznacznie o dość ostrym spowolnieniu globalnej gospodarki.

Na dłuższą metę taki rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością a wyobrażeniami może przynieść pozytywne skutki, obniżając oczekiwania inwestorów wobec rynków i wyników spółek. Wtedy wystarczy, że świat wyślizgnie się recesji, tak jak zrobił to już dwukrotnie, w 2010 i 2011 roku, a powstaną odpowiednie warunki do rozpoczęcia takich zwyżek jak w pierwszym kwartale.

Niestety, zanim to nastąpi, rynki akcji muszą przejść przez swój „czyściec", co oznacza, że w najbliższych dwóch miesiącach gwałtowne ruchy na indeksach akcji, walutach czy obligacjach nadal będą nas męczyć.