Dziś niezmiernie trudno przewidzieć, czy wezwanie na akcje PEP zakończy się sukcesem i czy proponowana przez Polenergię cena będzie atrakcyjna dla akcjonariuszy. O tym tak naprawdę zdecydują zdarzenia, które nastąpią w ciągu półtora miesiąca, a więc do czasu zakończenia zapisów – powiedział „Parkietowi" Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK.

Jego zdaniem giełdowa spółka szczególnie mocno narażona jest na ryzyko związane ze zmieniającymi się regulacjami prawnymi w sektorze energetycznym. – Dla PEP kluczowe znaczenie będzie miała nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii. Na chwilę obecną jej zapisy są korzystne dla spółki, jednak dziś wciąż nie można jeszcze mówić o jakichkolwiek pewnikach, gdyż przedstawiane co jakiś czas projekty potrafią się dość mocno od siebie różnić – twierdzi Puchalski. Zauważa jednocześnie, że w optymalnych warunkach, czyli przy założeniu szybkiego przyjęcia zapisów ustawy korzystnych dla segmentów wiatrowego i czystego spalania biomasy, obecna cena oferowana jest za niska.

- Największymi autami PEP są wysokie kompetencje w branży odnawialnych źródeł energii, posiadane projekty dotyczących budowy  farm wiatrowych o łącznej mocy kilkuset megawatów (w różnym stadium zaawansowania) oraz 310 mln zł gotówki, która spółka może przeznaczyć na inwestycje. Ponieważ jest jednak zbyt mało czasu na dokładne due diligence spółki, nie wierzę w ogłoszenie kontrwezwania – uważa Puchalski.