Tym samym, globalne rynki kontynuowały niezłą passę. Trzy grosze przyłożyło kilka czynników. Po pierwsze, maleje presja na opuszczenie przez Grecję strefy euro. Po drugie, po zapewnieniach szefów EBC, że zrobią wszystko, by uratować strefę euro, spada presja na hiszpańskie i włoskie obligacje. Po trzecie, wreszcie, ostatnie dane makro pozwalają cieplej myśleć o kondycji największej gospodarki świata. Liczba wydawanych pozwoleń na budowę sięgnęła czteroletniego maksimum.

Niezłe nastroje utrzymują się wciąż na rynkach towarowych, choć w poszczególnych sektorach momentum wyraźnie słabnie. Wraz ze zbiorami w USA koniec radosnego rajdu czeka najpewniej surowce rolne, które od początku roku zaliczyły minihossę. Taki scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny, jednak ewentualna kolejna runda zwyżek cen surowców rolnych niosłaby zagrożenia. Taki obrót spraw mógłby odebrać bankierom centralnym ochotę na utrzymywanie luźnej polityki monetarnej. To z kolei, uderzyłoby w inne klasy surowców, jak choćby w ropę. Na razie długoterminowe perspektywy są stabilne. Dzięki mniejszym troskom o chiński wzrost gospodarczy i zwiekszeniu obaw o dostawy z Iranu, pięcioletnie forwardy są wciąż wokół 95 dolarów za baryłkę. Niemniej jednak, w krótszym terminie niewykluczony jest słabszy rynek lub wręcz korekta. Katalizatorem mogą się okazać czynniki podażowe: wzrost produkcji w USA i Kanadzie oraz niewykluczone uwolnienie rezerw przez Międzynarodową Agencję Energii, jeżeli ceny pozostaną na wysokim poziomie przy słabnięciu globalnej gospodarki.