W przeszłości sytuacje tak długich sekwencji zwyżkowych były wyjątkowe. Od połowy czerwca do końca sierpnia 1993 r. indeks rósł nieustannie przez 12 sesji. Potem od II połowy października 1999 r., od II połowy maja 2005 r. i od końca października 2005 r. mieliśmy sekwencje 11 zwyżkowych tygodni. Cechą wspólną tych wszystkich przypadków jest to, że w każdym z nich znajdowała się okazja do wejścia na rynek po cenach lepszych niż na koniec jedenastego tygodnia wzrostowego. Jednocześnie jednak w perspektywie kolejnych 10 tygodni wydźwięk tak uporczywego ruchu w górę zawsze był pozytywny. Równocześnie ciekawe jest to, że w perspektywie kilku miesięcy dwa przypadki miały optymistyczną wymowę, ale kolejne dwa przestrzegały przed trwałym regresem koniunktury giełdowej. Trzeba jednak było na to czekać jeszcze długie miesiące. Rangę tych wszystkich porównań zmniejsza trochę fakt, że generalnie dotychczasowe przypadki zdarzały się w trakcie wielomiesięcznych fal wzrostowych, a nie tak, jak teraz w ramach trendu bocznego. Niemniej jednak skłania to do przyjęcia za bazowy optymistycznego wariantu rozwoju wypadków na kolejne tygodnie i skoncentrowanie się na wychwytywaniu oznak wskazujących na trudności z jego zrealizowaniem się.

Miejsce do lokalnego przesilenia koniunktury na giełdowych parkietach jest idealne. WIG, S&P 500, czy DJ Stoxx 600 znalazły się przy bardzo silnych oporach. Dla naszego parkietu to górna granica rocznego trendu bocznego, dla europejskiego i amerykańskiego rynku – tegoroczny szczyt. W obliczu wciąż słabych danych gospodarczych na świecie mało prawdopodobne wydaje się przełamanie tych barier z marszu.

Największą trudnością przy ocenie obecnej sytuacji na rynkach akcji jest fakt, że poprawa koniunktury w całości opiera się na nadziejach na przezwyciężenie kryzysu w Eurolandzie. Prawda jest jednak taka, że nawet gdyby tak się stało, co wciąż nie jest przesądzone, to i tak odsuwa to jedynie groźbę pogrążenia się gospodarek w recesji, ale nie przybliża do trwałej poprawy koniunktury gospodarczej. Bez tego trudno mówić o długotrwałej hossie. Drugą stroną medalu jest to, że akcje dużych spółek wydają się atrakcyjną propozycją na tle mało rentowych bezpiecznych aktywów.