Początek czwartkowych notowań dla sporej części inwestorów był miłą niespodzianką. Mimo głębokich, środowych spadków w Europie i Stanach Zjednoczonych, gracze nie zniechęcili się do kupowania akcji. W Europie Zachodniej nowy dzień zaczął się od lekkich zwyżek. W Warszawie indeksy zaczęły co prawda notowania na symbolicznych minusach, ale już po kilku minutach przeszły do zielonej strefy.
Poprawa nastrojów inwestorów wynikała z faktu, że dzień wcześniej, późnym wieczorem, grecki parlament przegłosował, wbrew lokalnej społeczności, bardzo restrykcyjny budżet na kolejny rok. To zwiększyło szanse na uratowanie Grecji przed plajtą jak również na uruchomienie kolejnej transzy pomocowej dla tego kraju.
Pozytywne nastroje inwestorów utrzymywały się aż do późnego popołudnia. Na Zachodzie indeksy zyskiwały po ok. 0,5 proc. W Warszawie inwestorzy nie mieli aż takiej siły i kapitałów przez co zwyżki były rachityczne i dodatkowo przerywane spadkami. Przez to indeksy nie mogły na trwałe oderwać się od poziomów wcześniejszych zamknięć i poruszały się w bardzo wąskich przedziałach wahań.
Sytuacji na parkietach nie poprawiły publikowane po południu dane makroekonomiczne. Inwestorzy spokojnie przyjęli informacje o dalszej poprawie sytuacji na amerykańskim rynku pracy. W poprzednim tygodniu o zasiłki zwróciło się 355 tys. nowych bezrobotnych wobec oczekiwanych 370 tys. Wsparcia graczom nie udzielił jednak Europejski bank Centralny, który, zgodnie z oczekiwaniami, pozostawił stopy procentowe w eurolandzie na dotychczasowym poziomie (główna stopa wynosi wciąż 0,75 proc.). Mario Draghi, szef EBC, popsuł za to humory inwestorom mówiąc, że kondycja gospodarcza strefy euro jest kiepska a perspektywy nienajlepsze.
W reakcji część giełd starego kontynentu, w tym m.in. niemiecka, znalazły się pod kreską. Po godz. 17 DAX spadał o 0,36 proc. Francuski CAC 40 zwyżkował o 0,08 proc. Giełda w Londynie traciła 0,4 proc. co i tak było niezłym wynikiem na tle giełdy greckiej, która późnym popołudniem zniżkowała o prawie 4 proc.