Co ciekawe, ta zwyżka negowała wiarygodność ruchu w dół, jaki pojawił się tuż przed przerwą świąteczną. Jeszcze tego dnia, gdy wydawało się, że popyt zadziała, kupujących zabrakło. Środa zakończyła się wyraźną słabością popytu i wygraną podaży. W czwartek nie doszło do poprawy, a w piątek ceny spadały dalej. Druga połowa tygodnia przypomniała, że od jakiegoś czasu obowiązuje nastawienie negatywne. Podaż nie jest agresywna, ale do tej pory nie pozwoliła na wzrost cen do okolicy wcześniej kreślonej konsolidacji przy szczytach letniej zwyżki.

Gdy kontrakty powiększały spadek, indeks WIG20 tylko zbliżył się do dołka z 26 października. Nie doszło do jego naruszenia. To może być wskazówka, że popyt po raz kolejny spróbuje swojej szansy. Nie jest wykluczone, że tym razem będzie ona na tyle skutecznie wykorzystana, że uda się zbliżyć do wspomnianej konsolidacji. Warunkiem oczekiwania na taki przebieg notowań jest pokonanie poziomu 2345 pkt. Gdy to się stanie, popyt będzie miał warunki do wzrostu ponad poziom 2369 pkt.

Oczywiście jest możliwe, że piątkowym cofnięciem trend spadkowy został zakończony, ale to nie będzie teraz wiadome. Pierwszym oporem, którego pokonanie mogłoby to sygnalizować, jest lokalny szczyt na 2429 pkt. Jak widać, popyt ma sporo miejsca na wzrost cen, który jednak nie będzie pociągał żadnych konsekwencji dla oceny średnioterminowej.