Ta powolność wynikała z faktu skupienia się uczestników rynku amerykańskiego na świętowaniu. Handel na rynkach finansowych zszedł na dalszy plan. Ten tydzień rozpoczynamy z nadzieją na większą aktywność graczy i wzrost zmienności.
Gdyby analizować zmiany indeksu WIG20 z ostatnich dwóch tygodni, wiele wskazywałoby, że rynek pozostaje pod władaniem kupujących. Szybki wzrost, a później podobnie długo trwający powolny spadek wartości indeksu sugerują, że tenże spadek jest tylko korektą. W szerszej perspektywie tak optymistyczny obraz jest zaburzony zmianami z października. W najlepszym razie rynek się skonsolidował, co i tak jest niezłym rozwiązaniem dla posiadaczy akcji.
Sezon publikacji wyników jest już za nami. Następny rozpocznie się w połowie stycznia jak zwykle od publikacji w USA. To sprawia, że uwaga graczy w 100 proc. skupiona jest na tym, co daje sfera makroekonomii. Poza zaplanowanymi publikacjami równolegle ciągną się wątki budżetu unijnego, wsparcia dla Grecji oraz dostosowania fiskalnego w Stanach Zjednoczonych. Gdy piszę te słowa, żaden z tych tematów nie został rozwiązany. Szczyt budżetowy Unii Europejskiej trwa i jego ostateczny wynik pozostaje niewiadomą. Trwają negocjacje Greków z trojką. Mówi się o podniesieniu celu relacji długu do PKB na 2020 rok ze 120 do 124 proc. Jeśli to ma być warunek przyznania wsparcia, to jest to kosmetyka. Prawda jest bowiem taka, że w horyzoncie ośmiu lat budowanie tak sztywnych progów jest mocno ryzykowne. Zwłaszcza dla tych, którzy mają im sprostać. Zredukowanie poziomu zadłużenia do wspomnianych 124 proc. PKB to dla Grecji ogromne zadanie. Tym bardziej że zakłada się znaczące tempo wzrostu gospodarczego. W odniesieniu do aktualnych zmian, to właściwie odwrócenie tendencji. Gospodarka grecka kurczy się o 25 proc. i teraz ma w ciągu tych lat z nawiązką to odrobić. Czy naprawdę to jest realny warunek? Te 4 pkt proc. różnicy zapewni, że Grecy osiągną cel? Mam wątpliwości, ale to już wtedy nie będzie miało aż takiego znaczenia. Ma teraz, bo to teraz ma być wypłacona transza pomocy.
Ameryka będzie dyskutować o zagrożeniu wynikającym z klifu fiskalnego. Zagrożeniu, które sama sobie zafundowała. Przecież te decyzje nie zostały narzucone, ale były podjęte wcześniej w jakimś celu. Doraźny cel został osiągnięty, a teraz decyzje, będące wtedy warunkiem osiągnięcia tego celu, się rozmywają. Nadal sądzę, że jakiś kompromis w końcu zostanie osiągnięty, ale każdy kompromis będzie jednak tylko łagodził stromiznę tego klifu, ale samego klifu nie zniweluje. Ameryka musi zacząć oszczędzać i od tego nie ucieknie.