Sesja na Wall Stret przebiegała dość spokojnie, a główne indeksy przez większą część dnia znajdowały się po zielonej stronie. Nastroje inwestorów poprawiły informacje płynące z Państwa Środka. Przywódca komunistycznej partii Chin Xi Jinping powiedział bowiem, że kraj powróci do stabilnego wzrostu. Dodał, że Chiny będą czynić więcej wysiłków, by rósł popyt krajowy i chcą stymulować nowe obszary wzrostu konsumpcji.
Inwestorzy śledzą kolejne informacje z Waszyngtonu dotyczące negocjacji w sprawie tak zwanego klifu fiskalnego, czyli pakietu cięć wydatków i podwyżek podatków, jakie mogą wejść w życie od stycznia, jeśli nie będzie ugody w tej kwestii. Rynek zastanawia się, czy na swym posiedzeniu 11-12 grudnia Rezerwa Federalna USA przedstawi nowy program ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej. Dziś po wypowiedzi Baracka Obamy, pojawiły się informacje, że porozumienie jest już bliskie. Prezydent Barack Obama zapowiedział, że koniecznym warunkiem jakiegokolwiek porozumienia z Republikanami w sprawie redukcji deficytu i uniknięcia "klifu fiskalnego" jest ich zgoda na podwyżkę podatków od stanowiących 2 proc. populacji najzamożniejszych obywateli.
Jego wypowiedź była repliką na plan redukcji deficytu i uniknięcia klifu przedstawiony poprzedniego dnia przez republikańskiego przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera.
Zgodnie z tym planem podatki byłyby podniesione w ciągu 10 lat o 800 miliardów dolarów, czyli o kwotę o połowę mniejszą, niż tego chce Biały Dom. Republikanie nie zgadzają się w dodatku na podwyższanie progów podatkowych - dochody fiskusa zamierzają zwiększyć tylko przez eliminację niektórych ulg i odpisów podatkowych.
W wywiadzie dla Bloomberga Obama potwierdził jednak znowu swoją gotowość do kompromisów. Początkowo nalegał, aby podnieść podatki dla najbogatszych Amerykanów - o dochodach powyżej 250 tys. dolarów rocznie - do 39,6 proc., czyli do takiej wysokości, jak za rządów prezydenta Billa Clintona (1993-2001). Obecnie sygnalizuje, że mógłby się zgodzić na mniejszą podwyżkę.