W tym czasie udało mu się pokonać lokalny szczyt z września ub.r., i ustanowić nowe maksimum hossy trwającej od prawie czterech lat. To najlepszy dowód na to, że „siła inercji" związana z utrzymującym się trendem zwyżkowym ciągle wygrywa z pojawiającymi się regularnie korektami spadkowymi. Co oczywiście nie zmienia faktu, że wszystkie ostatnie korekty całkiem głęboko „wrzynały się" we wcześniejsze fale wzrostowe. Dla trwałości trendu ważne jest to, by żadna korekta nie zepchnęła indeksu poniżej dołka poprzedniej istotnej korekty. Obecnie taki poziom wsparcia to 1353 pkt.

Jeśli zaś chodzi o potencjał zwyżkowy na cały ten rok, to sięgnijmy do praw statystyki. Od początku istnienia S&P 500 jego roczna zmiana wyniosła do tej pory 7,5 proc. Zgodnie z teorią prawdopodobieństwa jest to jednocześnie najbardziej oczekiwany wynik w tym roku. Skoro indeks podskoczył już o 6 proc., to potencjał względem historycznej średniej jest już niewielki. Oczywiście od tej średniej zdarzają się silne odchylenia, i tak też może być w tym roku. Tzw. odchylenie standardowe historycznych stóp zwrotu wynosi ok. 19 proc. Teoria sugeruje, a historia potwierdza, że przez większość lat zwyżka indeksu była nie większa od historycznej średniej o jedno odchylenie standardowe. To oznacza, że racjonalnie można oczekiwać „co najwyżej" 26-proc. zwyżki S&P 500 w tym roku. Dolna granica stopy zwrotu to – 11,5 proc.