Przeglądając sytuację na światowych giełdach, można zauważyć próbę poprawy koniunktury na rynkach wschodzących. Przypomnijmy, że miniony rok przyniósł typową także dla poprzednich lat huśtawkę nastrojów – o ile pierwszą połowę roku indeks MSCI Emerging Markets spędził (ku zaskoczeniu wielu) na systematycznej wspinaczce, to od września (znów ku dość powszechnemu zaskoczeniu) rozpoczął równie uporczywy zjazd. Teraz jednak pojawia się dla odmiany znów szansa na zmianę kierunku ruchu. Indeks MSCI dotarł do górnej linii kanału spadkowego, w jakim jest od jesieni ub.r. Jej pokonanie z punktu widzenia analizy technicznej byłoby obiecującym sygnałem.
Warto też zwrócić uwagę, że ewentualna fala poprawy nastrojów dobrze wpisywałaby się w cykl, jaki „rządzi" rynkami wschodzącymi już od ponad trzech lat. Schemat tego cyklu jest prosty – kiedy indeks MSCI był kilkanaście procent na minusie w horyzoncie półrocznym, był to zwykle dołek cyklu. Teraz ten warunek znów jest spełniony, co by sugerowało zwrot w górę. Warto wspomnieć, że na szczytach cyklu półroczna zmiana indeksu sięgała od +10 proc. do +25 proc.
Oczywiście można założyć, że poprawy na rynkach wschodzących nie będzie, jeśli nie wyhamuje trend spadkowy na rynkach surowców. To jednak też jest możliwe, bo np. rynek miedzi jest wyprzedany w stopniu największym od jesieni 2008 r. Odwrócenie cyklu na?merging markets miałoby też rzecz jasna pozytywne skutki dla naszego WIG-u, którego zmiany są kompromisem między koniunkturą na rynkach rozwiniętych i?schodzących.