Scenariusz wtorkowej sesji został napisany przez największe europejskie parkiety, gdzie tym razem więcej do powiedzenia mieli sprzedający. Z tą różnicą, że gracze na dojrzałych rynkach zafundowali sobie najprawdopodobniej jedynie odpoczynek po serii zwyżek, które miały miejsce w ostatnich dniach. Tymczasem warszawska giełda wciąż nie może znaleźć kierunku po ubiegłotygodniowym tąpnięciu wywołanym decyzją Szwajcarskiego Banku Narodowego. Wciąż nie do końca wiadomo, jaki będzie wpływ gwałtownego umocnienia franka na stabilność polskiego sektora bankowego. W rezultacie tych obaw WIG20 zamknął się 0,56 proc. pod kreską. Przy czym warszawska giełda wypadła znacznie słabiej niż większość europejskich rynków.
Rodzimym indeksom mocno ciążyła podaż akcji PKO BP. Były one zdecydowanym liderem sesji, jeśli chodzi o obroty, które sięgnęły blisko 200 mln zł. Akcje banku potaniały o prawie 3 proc. Strona sprzedająca wciąż była aktywna na papierach części pozostałych instytucji, choć w tym przypadku skala przeceny była mniejsza. Spore straty zanotowali także posiadacze akcji JSW i LPP, których notowania w ostatnim czasie podlegają nerwowym wahaniom. Na drugim biegunie, wśród drożejących walorów, znalazły się papiery Kernela, Asseco i PGNiG.
Niewiele lepsze nastroje panowały na szerokim rynku. Nie zabrakło jednak spółek, na których inwestorzy mogli porządnie zarobić. Najefektowniejszą zwyżkę zanotował Próchnik, którego akcje poszybowały aż o 27 proc.
Złoty nie zanotował większych zmian zarówno w stosunku do euro, jak i dolara. Wrażenia nie zrobiły na inwestorach dobre dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu, które okazały się lepsze od prognoz analityków. Zdaniem ekspertów poprawiająca się sytuacja na rynku pracy będzie miała pozytywne przełożenie na konsumpcję. Na koniec wtorkowych notowań za euro płacono 4,33 zł, a za dolara po 3,74 zł.