Na starcie notowań mogło się bowiem wydawać, że inwestorzy na dobre powrócą do zakupów akcji w Warszawie. WIG20 zyskał 0,2 proc., jednak wystarczyło kilka chwil by indeks największych chwili zyskiwał ponad 0,5 proc. W ciągu dnia notował już nawet 1 proc. wzrost. Nie dość, że GPW notowała zwyżki to jeszcze błyszczała na tle innych rynków, na których to z każdą chwilą podaż była coraz bardziej aktywna. W takich warunkach o większe wzrosty w Warszawie było ciężko, jednak co warte podkreślenia nasz rynek długo opierał się trendom na innych parkietach. Pomagały w tym całkiem niezłe dane makroekonomiczne opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny. Pozytywnie zaskoczyły dane z rynku pracy. Stopa bezrobocia w grudniu wyniosła 11,5 proc. podczas gdy oczekiwano 11,6 proc. GUS podał też, że sprzedaż detaliczna w grudniu wzrosła o 1,8 proc. w ujęciu rocznym, a w ujęciu miesięcznym wzrosła o 19,6 proc. Tylko nieznacznie słabszy okazał się odczyt PKB za 2014 r. Wyniósł on 3,3 proc. podczas, gdy rynek spodziewał się 3,4 proc. Trzeba jednak pamiętać, że były to tylko wstępne dane.

Taka porcja informacji starczyła, aby GPW przez długi czas była we wtorek przykładem dla innych giełd. Niestety sytuacja zmieniła się, kiedy do gry weszli inwestorzy w Stanach Zjednoczonych. Tamtejsze indeksy rozpoczęły notowania od dość wyraźnej przeceny co spowodowało, że również wskaźniki na GPW zjechały pod kreską. Wydawało się, że sytuacja jest już całkowicie przegrana gdyż WIG20 tracił ponad 0,4 proc. W ostatnich chwili nastąpił jednak dość nieoczekiwany zwrot akcji. Do ataku przystąpili kupujący. To właśnie oni ostatecznie byli górą. WIG20 zyskał 0,1 proc. mWIG40 zyskał z kolei prawie 0,3 proc. sWIG80 zakończył notowania symboliczną przeceną.

Warto jednak odnotować, że inne europejskie rynki nie podniosły się z kolan. Duża część z nich kończyła dzień prawie 2 proc. przeceną.