W efekcie na polskich papierach pojawiła się pierwsza od dwóch miesięcy bardziej zauważalna korekta notowań. W sporym stopniu była przy tym odzwierciedleniem osłabienia cen papierów skarbowych na świecie, do czego przyczyniło się odbicie notowań ropy. Trudniej natomiast tłumaczyć to doniesieniami gospodarczymi. Podobnie jak w poprzednich miesiącach, kiedy kursy obligacji były napędzane w dużej mierze zniżką cen paliw i oczekiwanym wprowadzeniem przez EBC programu skupu papierów skarbowych. Zresztą można odnieść wrażenie, że dane gospodarcze na rynku długu mają od dawna drugorzędne znaczenie – uzasadniają kierunek rentowności, ale nie tłumaczą poziomu zyskowności.
Globalna gospodarka kolejny miesiąc rozwijała się w tempie słabszym niż historyczna średnia. Poprawiło się zatrudnienie, utrzymywała się presja dezinflacyjna – wzrost cen produkcji był najsłabszy od września 2009 r. (co tłumaczy zejście cen towarów na poziomy z wiosny tego roku). Pierwszy raz od 19 miesięcy dała się zauważyć presja deflacyjna na cenach produktów, co stanowi kolejny dowód na niekorzystne uwarunkowania dla marż. Nie dziwi więc, że perspektywy poprawy zysków nie wyglądają zachęcająco. Razi to tym bardziej że wyceny nie należą do niskich.
W tych warunkach można mówić jedynie o relatywnej atrakcyjności poszczególnych aktywów. Amerykański rynek pieniężny, sam w sobie kompletnie nieatrakcyjny, nieźle wygląda na tle szwajcarskiego. Polski dług wciąż może przyciągać w porównaniu z czeskim czy niemieckim, a akcje prezentują się zachęcająco w zestawieniu z surowcami, dla których niski wzrost gospodarczy i dezinflacyjne środowisko są bardzo niesprzyjające.
Inwestorzy przyzwyczaili się jednak do świata niskich stóp zwrotu. W efekcie mają świadomość, że ponadprzeciętne odchylenia muszą zostać zniwelowane, czego przykładem jest Turcja, zyskująca w tym roku w pewnym momencie już nawet 7 proc., by w kilka dni wrócić do poziomu z końca 2014 r. Tak samo może stać się z giełdami strefy euro, które zaczęły wykazywać pewną słabość. Powtórka tego scenariusza utwierdziłaby w przekonaniu, że 52,2 tys. pkt dla WIG to kres korekty zwyżkowej i w kolejnych tygodniach będziemy świadkami udanego ataku na barierę 49,5 tys. pkt, stanowiącą dolną granicę ponad rocznego trendu bocznego.