Środowe notowania pokazują, że już wiele. Liczba negatywnych informacji jak na jeden sektor robi wrażenie: spadek stóp procentowych w połączeniu z regulacjami dotyczącymi maksymalnego oprocentowania kredytów, obniżka opłat interchange, podniesienie składek na BFG, regulacje sprzedaży ubezpieczeń i na końcu uwolnienie franka szwajcarskiego oraz związane z tym konsekwencje związane z portfelem kredytów hipotecznych w tej walucie. Ogólnego obrazu dopełniały kolejne komunikaty o chęci sprzedaży polskich jednostek przez zagranicznych właścicieli, co przez sporą grupę inwestorów było odbierane tak, że tzw. insiderzy nie widzą jakichś szczególnie optymistycznych perspektyw dla polskiego rynku. Kiedy po serii komunikatów o braku w tym roku dywidendy w bankach zaczęły pojawiać się analizy sugerujące, że najgorsze jest za nami, powróciła kwestia dywidend w postaci stanowiska KNF, że należy się liczyć w przypadku niektórych banków z deklaracją zatrzymywania zysków także w latach następnych lub z podniesieniem kapitału. Podnoszenie kapitału po to, żeby w latach następnych wypłacić w tej samej wysokości dywidendę, może być trudne do uzasadnienia. A więc w praktyce pozostaje brak dywidend w latach następnych. W przypadku banków, zwłaszcza tych o umiarkowanej dynamice wzrostu zysków, dywidendy są ważnym elementem ich atrakcyjności inwestycyjnej. Na szczęście dla rynku poważne długoterminowe konsekwencje „kredytów frankowych" w praktyce ograniczają się do dwóch, trzech banków ze względu na skalę wielkości ich portfela czy stabilność przychodów z pozostałej działalności.

Pozytywny klimat wokół sektora bankowego jest jednym z najważniejszych warunków dla stabilnej hossy na polskim rynku akcji. Sektor stanowi ponad 30 proc. kapitalizacji polskiej giełdy. Ponadto po ograniczeniu OFE nie może się ona obyć bez dużego udziału inwestorów zagranicznych. Ci z kolei skupieni są na największych spółkach. Sam sektor bankowy jest dla nich ważny także dlatego, że stanowi teoretycznie dobrą ekspozycję na polską gospodarkę. A właśnie solidny wzrost gospodarczy na tle Europy jest w tej chwili tym, co mogłoby przyciągnąć zagraniczne fundusze na warszawską giełdę. W tym kontekście może nieco martwić ostatnie umocnienie złotego. Jednak historia pokazuje, że dopiero znaczna aprecjacja, i to w dłuższym terminie, może istotnie przełożyć się negatywnie na perspektywy wzrostu PKB.