Poniedziałkowa sesja na warszawskiej giełdzie zapowiadała się naprawdę optymistycznie. WIG20 rozpoczął dzień od 0,4 – proc. wzrostu. Wydawało się, że popyt pójdzie za ciosem, gdyż już po kilku minutach handlu indeks największych spółek zyskiwał ponad 0,7 proc. Mało tego, bykom sprzyjała sytuacja także na innych rynkach, gdzie również od początku dnia dominował kolor zielony. Na niektórych parkietach wzrosty przekraczały nawet 1 proc. Jak się jednak okazało były to tylko miłe złego początki.

Optymizm z początku sesji szybko zaczął wyparowywać. Jeszcze przed południem WIG20 znalazł się pod kreską. Podaż dała o sobie znać także na innych rynkach. Europejskie indeksy znalazły się przy poziomach piątkowego zamknięcia notowań. Ruch ten ciężko tłumaczyć jakimś konkretnym wydarzeniem. Kalendarz makroekonomiczny świecił bowiem w poniedziałek pustkami. Inna sprawa, że do poniedziałkowych ruchów na giełdach nie ma co przywiązywać zbyt dużej uwagi. Wszystko dlatego, że wolne mieli inwestorzy w Stanach Zjednoczonych, przez ciężko uznać ruchy indeksów za wyznacznik bieżącej koniunktury. Niewiele ponad 400 mln zł obrotu na warszawskiej giełdy też zresztą mówi samo za siebie.

Otoczenie to ostatecznie zostało wykorzystane przez niedźwiedzie. WIG20 stracił prawie 0,7 proc. Pod kreską dzień zakończyły także średnie i małe spółki. mWIG40 spadł niecałe 0,6 proc. zaś sWIG80 symboliczne 0,01 proc. Na innych europejskich rynkach w końcówce notowań nastroje się poprawiły i sporo giełd zakończyło jednak dzień na plusie.

Obserwowanie całego rynku być może nie dostarczało zbyt wielu emocji, co nieznaczny jednak, że na warszawskim parkiecie nie działo się nic ciekawego. Warto zwrócić uwagę chociażby na JSW. Papiery tej spółki zostały przecenione aż o 9,6 proc. po tym, jak ING BSK zażądał od firmy wcześniejszego wykupu obligacji. Słabo wypadło także Hawe, które stracił aż 26,5proc. Tak inwestorzy zareagowali na plany spółki, które zakładają emisję 1,5 mld akcji skierowanej do nowych inwestorów.