Skoro nawet fiasko rozmów w Doha dotyczących zamrożenia produkcji ropy nie było w stanie zepsuć dobrych nastrojów wśród inwestorów na dłużej niż kilka godzin, to co może zatrzymać trwającą już dwa miesiące falę giełdowych zwyżek? Tlący się po cichu kryzys w chińskich obligacjach korporacyjnych? Czy zbliżający się termin głosowania nad wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej?

Są to istotne tematy, ale jest zapewne zbyt wcześnie, żeby inwestorzy zaczęli się nimi przejmować już dziś. Na razie miłośnicy ryzykownych aktywów rzucili się na sprzedawane przez Argentynę, niedawnego bankruta, obligacje. Poza tym, wszyscy cieszą się tym, że amerykańskim bankom oraz inwestorom na rynku obligacji śmieciowych udało się uciec katu spod topora, czyli ryzyko masowych bankructw sektora energetycznego zostało odsunięte w czasie, a może nawet zupełnie wyeliminowane.

Trzeba jednak przyznać, że nie wszystkim się udało. W ubiegłym tygodniu największy producent węgla kamiennego w USA , firma Peabody Energy, zdecydował się na ogłoszenie upadłości, stając się być może ostatnią ofiarą surowcowej bessy. W tym samym czasie jedna z czołowych spółek na amerykańskim rynku gazu i ropy, spółka Chesapeake Energy, pochwaliła się porozumieniem z konsorcjum banków w sprawie dalszego finansowania bieżącej produkcji.

Wygląda na to, że podobnie jak na jesieni ubiegłego roku, sektor bankowy w USA nie jest skłonny i, co ważniejsze, nie czuje się zmuszony do ograniczania linii kredytowych dla sektora łupkowego. Być może było to jednym z czynników, poza kwestią wzrostu produkcji irańskiej ropy, stojącym za niechęcią Arabii Saudyjskiej do ogłoszenia porozumienia w sprawie zamrożenia własnego wydobycia.

Zapewne ograniczyło to dalszy potencjał do wzrostu cen ropy. Natomiast z punktu widzenia inwestorów na Wall Street ich obecne poziomy są optymalne. Nie na tyle niskie, żeby doszło do implozji łupkowych spółek i finansujących je banków, ale nie na tyle wysokie, żeby zagrozić sile nabywczej konsumenta i zmusić Fed do przyspieszenia cyklu podwyżek. W takich warunkach atak na szczyty w USA może się powieść, ale nie sądzę, żeby stało się to za pierwszym podejściem.