Tym, co zwracało uwagę w poniedziałek, był fakt, że giełda przy Książęcej spisywała się dużo lepiej niż parkiety we Frankfurcie czy Paryżu. Te ostatnie, owszem, rozpoczęły dzień od zwyżek i wyznaczenia nowych miesięcznych maksimów, ale wyższe poziomy zostały przez inwestorów wykorzystane do realizacji zysków.

Ta relatywna siła GPW miała przede wszystkim lokalne źródła. Jednym z nich była, upubliczniona w piątek wieczorem, decyzja agencji Fitch o utrzymaniu ratingu Polski na poziomie A-, ale również jego perspektywy na poziomie „stabilnym". Po tym, gdy najpierw agencja S&P, a później Moody's zdecydowały się obniżyć swoje oceny wiarygodności kredytowej Polski (pierwsza obcięła rating i perspektywę, druga samą perspektywę), inwestorzy byli przygotowani na podobny ruch ze strony agencji Fitch. Jego brak okazał się miłym zaskoczeniem. A przede wszystkim mógł dawać nadzieję, że dalsze obniżki ratingu wcale nie są przesądzone.

Innym pozytywem były opublikowane w poniedziałek dane o płacach i zatrudnieniu. Już od dawna nie jest zaskoczeniem, że sytuacja na rodzimym rynku pracy systematycznie się poprawia. Jednak skala tej poprawy w czerwcu niewątpliwie była taką niespodzianką. Zatrudnienie w firmach wzrosło o 3,1 proc. w relacji rocznej, a płace podskoczyły aż o 5,3 proc., podczas gdy oczekiwano odczytów odpowiednio na poziomie 2,9 proc. i 4,8 proc. r./r. Dane te nie tylko dają nadzieję na to, że ta systematyczna poprawa na rynku pracy ostatecznie przełoży się na zwiększenie konsumpcji, wspierając tym samym wzrost gospodarczy. Ale rozbudziły też oczekiwania na to, że publikowane we wtorek dużo ważniejsze raporty: o czerwcowej produkcji przemysłowej (prognoza: 6 proc. r./r.), sprzedaży detalicznej (3,7 proc. r./r.) i cenach producentów (prognoza: -1 proc. r./r.), równie mocno zaskoczą na plus.

Wreszcie ceny akcji ciągnęły w górę nadzieje na napływ świeżego kapitału do Polski. Kapitału uciekającego z Turcji. Tyle tylko, że te mogą okazać się płonne. Kazus Turcji raczej będzie wzmacniał strach inwestorów globalnych przed wszystkimi rynkami wschodzącymi. W efekcie fundusze uciekające z tego kraju w większości zostaną zainwestowane na dobrze się spisujących największych światowych giełdach, a nie będącym w ogonie rankingów warszawskim parkiecie.