Wydaje się to jednak nieuzasadnione, gdyż od dłuższego już czasu możemy mówić o dwóch parkietach przy Książęcej. Pierwszy, odznaczający się większą kapitalizacją, pogrążony jest we własnych długoterminowych problemach. Drugi, związany z mniejszą wartością notowanych spółek, ale zdecydowanie większą ich liczbą, konsekwentnie rośnie. Mowa o małych i średnich spółkach, a w uproszczeniu o wszystkich podmiotach poza dwudziestoma największymi. W samym indeksie WIG jest niemalże 400 komponentów, które jako całość radzą sobie całkiem nieźle. Wystarczy spojrzeć na nieważony indeks całego rynku, który przez ostatnie trzy lata zyskał 60 proc. Nie można więc mówić o słabości GPW, ale raczej nie najlepszej kondycji jej części w postaci blue chips.

Problem ma głębszą naturę, którą w skrócie nazywam fatum WIG20. Polega on na tym, że spółki dołączające do indeksu z reguły mu ciążą, a te z niego wypadające potrafią radzić sobie zdecydowanie lepiej. Warto prześledzić historię ostatnich trzech lat, kiedy ta kwestia była aż nadto widoczna. W marcu 2014 r. główny indeks zasiliły dwie spółki: Alior i LPP. Obie przed wejściem do indeksu radziły sobie nieźle lub bardzo dobrze. W ramach WIG20 było już zdecydowanie gorzej i przyniosły one inwestorom straty odpowiednio 28 proc. i aż 51 proc. Spółki, które indeks opuściły, radziły sobie lepiej, choć nie fenomenalnie. GTC dało zarobić 10 proc., a Bank Handlowy bez dywidend przyniósł stratę 30 proc. (13 proc. z uwzględnieniem dywidend).

Rok później indeks zasiliły trzy spółki: Enea, Energa i Cyfrowy Polsat. Zgodnie ze wspomnianym fatum wszystkie od tego czasu przyniosły negatywną stopę zwrotu, odpowiednio 38 proc., 66 proc. i 1 proc. Zastąpiły one spółki: Kernel, JSW i Lotos. Ta ostatnia w szeregi blue chips wróciła z początkiem 2016 r. i podczas swojej nieobecności zyskała 4 proc. Dwie pozostałe usunięto trwale i wsparły one mWIG40 zwyżkami swoich akcji o odpowiednio 55 proc. i spektakularne 144 proc.

Ten sam schemat powtarza się z dwoma kolejnymi zmianami. Spółka CCC co prawda przełamała spadkową passę wchodzących podmiotów, ale dała zarobić 48 pkt proc. mniej niż wypadająca Bogdanka. Powracający w tym roku Lotos również zyskał, ale odchodzący Synthos okazał się dla akcjonariuszy nieco łaskawszy.

Wnioski nasuwają się same. Praktycznie wszystkie wspomniane zmiany w głównym indeksie działały na jego niekorzyść i pogłębiały jego niezadowalające zachowanie.