Można przy okazji wspomnieć, że dopiero w lipcu rosnący od końca 2012 r. poziom sprzedaży detalicznej w strefie euro przekroczył poziom swego dotychczasowego historycznego szczytu z 2008 r. Dla porównania ten sam parametr w USA skończył spadek już na początku 2012 r., a ustanawia nowe historyczne szczyty już od 2011 r. To relatywnie szybkie wyjście USA z kryzysu w porównaniu ze strefą euro (i Japonią) było oczywiście jedną z głównych przyczyn umocnienia amerykańskiego dolara, do którego doszło w latach 2011–2015. Ten trend kulminował w marcu/listopadzie ub.r. względem euro i w czerwcu ub.r. względem jena. Od tamtej pory mieliśmy na rynku walutowym do czynienia z korektą wartości dolara, która objawiła się spadkiem kursu USD/JPY ze 125 do 100 i wzrostem kursu EUR/USD z 1,05 w porywach do 1,15.
Z punktu widzenia długoterminowego cyklu amerykańskiego dolara obecna sytuacja na rynku walutowym wydaje się być kopią tych z 1999 r. i z 1983 r. W obu przypadkach dolar miał już za sobą szczyty swej siły względem jena i wykonywał pierwszą falę spadku (odpowiadającą tej rozpoczętej wiosną ub.r.). Pierwsze fale osłabienia dolara względem jena z lat 1998–1999 i 1982–1984 trwały 16–17 miesięcy i przychodziła po nich silna korekta wzrostowa dolara. To, co na jenie było w latach 1999–2002 i latach 1984–1985 jedynie korektą, na wykresie EUR/USD oznaczało spadek do nowych cyklicznych minimów. Powtórka tego schematu oznaczałaby, że gdy dolar zakończy swą rozpoczętą w 2015 r. falę spadkową względem innych walut, to późniejszy wzrost USD/JPY już nie zdoła pokonać ubiegłorocznego szczytu na poziomie 125 jenów za dolara, natomiast kurs EUR/USD zanurkuje – w przyszłym roku? – poniżej minimów z ub.r. (1,05), a najpewniej i poniżej parytetu względem dolara. Byłby to odpowiednik spadków EUR/USD z 2000 r. oraz lat 1984–1985.
Różne historyczne porównania sugerują, że taka fala umocnienia dolara powinna rozpocząć się w okolicach listopada tego roku. Związek z terminem wyborów w USA może być przypadkowy (lub nie). Głównym beneficjentem takiego umocnienia dolara względem euro i jena byłyby rynki akcji strefy euro (szczególnie Niemiec) i Japonii.