Od samego rana przeważały minorowe nastroje, skutecznie zniechęcając do kupowania akcji. W takich warunkach giełdowe byki nie podjęły żadnej próby odwrócenia niekorzystnego biegu rynkowych wydarzeń. Z każdą godziną przewaga niedźwiedzi była coraz bardziej przygniatająca. Ostatecznie WIG20 zatrzymał się 2,2 proc. pod kreską, notując najsłabszy wynik wśród europejskich rynków akcji. Negatywne nastroje dały o sobie znać na zagranicznych giełdach, jednak tam skala wyprzedaży była znacząco mniejsza. To oznacza, że za fatalnym zachowaniem warszawskich indeksów stały przede wszystkim lokalne czynniki. Krajowych inwestorów sparaliżował strach w oczekiwaniu na decyzję agencji ratingowej Moody's, która po sesji miała opublikować nową ocenę Polski. Po tym gdy w maju obniżyła perspektywę ze stabilnej do negatywnej, na rynku dominowały wyraźne obawy, że tym razem będzie to cięcie ratingu.

Wyprzedaż dała się najbardziej we znaki największym spółkom, co śmiało można przypisać wycofującemu się z naszej giełdy kapitałowi zagranicznemu. Pod kreską znalazła się niemal cała dwudziestka potentatów naszego parkietu. Przecenie skutecznie oparły się jedynie walory Cyfrowego Polsatu. Biorąc pod uwagę zmianę procentową, najmocniej ucierpiały akcje KGHM oraz banków. Sprzedający byli aktywni także w przypadku CCC i Tauronu.

Negatywne nastroje udzieliły się również posiadaczom małych i średnich spółek, choć skala przeceny w tych segmentach była mniejsza. Zdecydowana większość spółek z szerokiego rynku zakończyła sesję na minusie.

Pogorszenie nastrojów wokół naszego rynku nie pozostało bez wpływu na notowania złotego. Na fali wyprzedaży polskich aktywów polska waluta wyraźnie osłabła. Na koniec piątkowych notowań płacono 4,34 zł za euro i 3,87 zł za dolara.

[email protected]