Sekwencja wydarzeń przed referendum w sprawie Brexitu była następująca: 84 dni wcześniej (czyli 31 marca) WIG ustanowił szczyt, 64 dni przed referendum (20 kwietnia) indeks wyznaczył szczyt wtórny, niższy od marcowego (w tym samym czasie sWIG80 i mWIG40 kontynuowały zwyżki, pokonując swe marcowe maksima) i wreszcie na 50 dni przed referendum (4 maja) WIG wyszedł dołem z utworzonego w marcu i kwietniu podwójnego szczytu, trafiając na kilkutygodniowe minimum.
Obecnie mieliśmy już pierwotny szczyt WIG z 11 sierpnia poprzedzający o 89 dni termin wyborów w USA, wtórny – niższy – szczyt 7 września (indeksy akcji małych i średnich spółek pobiły swoje sierpniowe szczyty) na 62 dni przed wyborami i teraz w poniedziałek na 57 dni przed amerykańską elekcją WIG wyszedł dołem z utworzonej w sierpniu–wrześniu formacji podwójnego szczytu, trafiając na kilkutygodniowe minimum.
Żeby podobieństwo było jeszcze bardziej oczywiste, i marcowym, i sierpniowym szczytom WIG towarzyszyło wyjście salda nastrojów indywidualnych inwestorów w badaniu INI SII na wysokie – najwyższe od października ub.r. – poziomy.
Oczywiście po doświadczeniach z brytyjskim referendum, przed którym sondaże pokazywały przewagę przeciwników opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej, i w przypadku wyborów w USA można się obawiać, że wbrew sondażom pokazującym przewagę kandydatki „establishmentu", ostatecznie amerykański lud pójdzie w ślady brytyjskiego i zrobi na złość elitom, wybierając na kolejnego prezydenta Stanów Zjednoczonych „amerykańskiego Leppera" (a niedomagania zdrowotne kandydatki Partii Demokratycznej mogą tylko podgrzewać te niepokoje).
Oczywiście przedstawiona analogia jest – szczególnie w przypadku GPW – tak uderzająca, że aż się prosi, by została jednak złamana.