Piotr Neidek, DM mBank
Czwartkowa sesja nie należała do najspokojniejszych na światowych rynkach finansowych. Mocna przecena kontraktów na S&P500, jaka miała miejsce podczas europejskiej części dnia, pociągnęła w dół warszawskie indeksy i wypchnęła WIG20 poniżej lokalne wsparcie. Do przebicia się przez 1709 zabrakło kilkanaście punktów i jeżeli do końca dzisiejszego dnia niedźwiedziom uda się zepchnąć benchmark poniżej wrześniową podłogę, wówczas na wykresie pojawi się sygnał sprzedaży. Aby jednak był on wiarygodny to musiałby zostać on potwierdzony przez WIG, który jak na razie broni się nad lokalnym poziomem 46930.
Niepokojąco zaczyna wyglądać cross EURPLN, który wczoraj podczas dnia wyskoczył na nowe, tygodniowe maksima i do przełamania 4.319 brakuje mu już nie wiele punktów. Jeżeli jednak złoty zacznie się ponownie osłabiać wówczas zaobserwowaną wczoraj słabość WIGów będzie można uznać za wiarygodną i przygotować się do dalszej deprecjacji. Jednakże jak na razie akcyjne byki wciąż się bronią a mając na uwadze fakt, że pod koniec wczorajszej sesji jankesom udało się wybronić przed spadkami, to dzisiaj należałoby liczyć się z wzrostami nad Wisłą. S&P500 wyrysował formację wyczerpania podaży i chociaż indeks ten naruszył lokalne oraz średnioterminowe wsparcia, to jednak biała świeczka z długim cieniem zapowiada odbicie. Aby jednak byki z Wall Street stały się bardziej pewne siebie, to ten tydzień powinien zakończyć się 2146.
Adrian Górniak, DM BDM
Czwartkowa sesja była bardzo słaba w wykonaniu warszawskiego parkietu. Blue chipy zjechały aż o 1,9%, zamykając się na poziomie 1727,6 pkt. Najgorzej poradziły sobie Energa, PKO BP oraz KGHM. Liderem spadków było jednak Pekao, które spadło aż o 5,2%. Nie ma się jednak co dziwić skoro w kraju głównym hamulcem był sektor bankowy (informacja o kosztach prezydenckiego projektu ustawy o zwrocie spreadów) oraz równie słaba sesja na większych europejskich rynkach. DAX i CAC40 solidarnie obniżyły notowania o 1,1%. Za oceanem skala przeceny głównych indeksów nie była tak duża, jednak S&P500, Nasdaq i DJIA straciły po 0,3-0,4%. W Azji większość giełd zamknęła się na zielono (tokijski Nikkei zyskał 0,5%, podobnie jak Kospi). Na rynku terminowym jest póki co spokojnie – kontrakty na DAX zyskują 0,5%, futures na amerykańskie indeksy niemal „stoją" w miejscu. Na rynku surowcowym po wczorajszych mocnych spadkach odbija lekko cena miedzi, rośnie również cena ropy (reakcja na dane z USA). Dzisiejszy kalendarz makro nie będzie obfitował w istotne wydarzenia. Ciekawsze wydają się być popołudniowe odczyty w USA dot. sprzedaży detalicznej i inflacji. Pod wieczór wystąpienie publiczne będzie miała Janet Yellen (inwestorzy oczekują wskazówek w jej wypowiedziach dot. daty podwyżki stóp). Ostatnia sesja tego tygodnia może być bardzo ciekawa. Sentyment do sektora finansowego w Europie jest słaby, w USA przed startem notowań wyniki kwartalne opublikują m.in. Wells Fargo, CitiGroup oraz JP Morgan, a nad rodzimym sektorem ciąży ponownie widmo polityczne. W mojej ocenie przy takich nastrojach jednego z głównych indeksów nie mamy co liczyć na wzrosty szerokiego rynku. W krótkim terminie blue chipom pozostaje obrona wsparcia w okolicy 1710 pkt.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street w czwartek miała do wyboru – przejąć się bardzo słabymi danymi o chińskim eksporcie i tym, że kurs USD/CNY (dolar/juan) ustanowił nowy roczny rekord, czy zlekceważyć (na razie) te wydarzenia. Jak się w końcu okazało Amerykanie na razie zlekceważyli te ostrzegawcze sygnały (słabnące Chiny są groźne dla gospodarki globalnej, a słabnący juan prowadzi do eksportowania deflacji). Jak zwykle w czwartek, w USA opublikowane zostały dane o rynku pracy. W ostatnim tygodniu złożono 246 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 252 tys.). Średnia 4. tygodniowa dla tych danych spadła. Nie zobaczyliśmy wpływu na rynki danych o cenach płaconych w eksporcie/imporcie USA. Wzrosły odpowiednio o 0,3/0,1% m/m. Wall Street pod wpływem danych opublikowanych w Chinach i zniechęcona przez spadki indeksów na europejskich giełdach rozpoczęła dzień od solidnych spadków indeksów. Indeks S&P 500 przetestował ważne wsparcie, czyli minimum z września, co natychmiast doprowadziło do aktywacji popytu (zgodnie z zasadą kupuj spadki). Indeksy ruszyły na północ i na dwie godziny przed końcem sesji S&P 500 był już tuż pod poziomem neutralnym. Tam też sesję zakończył. Spadek o 0,31% trudno uznać za poważny – była to raczej wygrana byków niż sukces niedźwiedzie. Sukcesem byłoby przełamanie na zamkniecie wsparcia, czyli 2.119 pkt.
GPW w czwartek od rana zachowywała się tak jak inne giełdy europejskie. WIG20 zanurkował i po 30 minutach zaczął się podnosić. Oazą spokoju był MWIG40. Szczególnie mocno w WIG20 traciły akcje Pekao. Wynikało to ewidentnie z minięcia (chyba już 11.10) okresu zablokowanie sprzedaży akcji przez Unicredit. Przed południem nastroje na giełdach europejskich znowu się pogorszyły, ale WIG20 zamarł w okolicach około jednego procenta pod kreską, a MWIG40 ani drgnął. Przed rozpoczęciem sesji w Stanach indeksy zaczęły się osuwać. Nawet to, że indeksy w Europie i w USA zaczęły odrabiać straty przed zakończeniem naszej sesji nie pomogło. WIG20 stracił dużo, bo aż 1,87% i pokornie wrócił do kanału trendu spadkowego. MWIG40 stracił tylko 0,47%, ale tutaj nadal obowiązuje sygnał sprzedaży. Dzisiaj prawdziwy test siły giełd amerykańskich dostaniemy przed sesją, kiedy wyniki opublikują Citigroup, JP Morgan Chase i Wells Fargo. Wtedy to zareagują kontrakty na amerykańskie indeksy, a za nimi pójdą indeksy w Europie. To banki z czołówki banków Amerykańskich. Reakcja Wall Street na ich wyniki pokaże, jakie nastroje panują na rynkach. Dzisiaj na GPW i na innych giełdach europejskich szykuje się odbicie, które stłumić mogą tylko bardzo złe wyniki amerykańskich banków.