Remigiusz Lemke, DM mBank
Niskie otwarcie w okolicach istotnego pułapu wsparcia 1710, zachęciło kupujących do wzmożonego wysiłku. Efektem takiego zachowania była poranna aprecjacja, która dawała nadzieję na zakończenie ruchu spadkowego. Niestety, sił obozowi popytowemu wystarczyło jedynie na wypchnięcie notowań FW20 w rejony zbliżone do kursu odniesienia. Kolejne godziny handlu upłynęły na powolnym osuwaniu się kontraktów terminowych, do czego w walny sposób przyczyniła się słabsza postawa rynków zagranicznych. Ostatecznie pochodna finiszowała na wysokości 1712, czyli niemal na sesyjnych minimach. Od strony technicznej notowania znajdują się w newralgicznym miejscu. Ponowne podejście do pułapu 1710, rodzi ryzyko zejścia poniżej już na otwarciu, co przy braku determinacji kupujących do powrotu, będzie oznaczać zaproszenie do dalszych spadków. Pierwsze potencjalne zasięgi deprecjacji znajdują się 30 punktów niżej, czyli w niedalekiej odległości od lipcowego denka. Natomiast jeżeli obecna sytuacja jest jedynie straszakiem na niezdecydowanych i giełdowym bykom jednak powiedzie się obrona wsparcia, to podobnie jak wczoraj, można oczekiwać wzrostowej kontry. Pierwszy pułap zapora, której pokonanie powinno wesprzeć krótkoterminowy rozkład sił na korzyść zwolenników wzrostowej koncepcji, mieści się na wysokości wczorajszych maksimów. Kolejne opory to 1739,1754 oraz 1777...
Marek Jurzec, DM BDM
Po słabszym początku mieliśmy wczoraj próbę odbicia, jednak w ciągu dnia indeks WIG20 ponownie znalazł się pod kreską i tym samym zbliżył się do wsparcia w okolicach 1710 pkt. Jego ewentualne przełamanie mogłoby oznaczać kontynuacje spadków i marsz w kierunku 1650 pkt., ale patrząc na zachowanie kontraktów na zagraniczne indeksy w tym momencie wydaje się to mało prawdopodobne. Kontrakty na DAX i na S&P500 zyskują o poranku ponad 0,4%. Jeśli bykom udałoby się wykorzystać o dobre nastroje z jakimi mamy do czynienia o poranku, to powinny skutecznie oddalić widmo ponownego testowania poziomu 1710 pkt. Ze strony danych makro impulsem mogą być informacje na temat zatrudnienia w Polsce oraz odczyty inflacji w Wielkiej Brytanii i USA. Jeśli dane nie popsują nastrojów to należy pamiętać, że o jakimś trwalszym odbiciu można będzie mówić dopiero po pokonaniu lokalnego szczytu z końca września. W jego okolicach przebiega 38% zniesienie Fibo poprowadzonego od sierpniowego szczytu do październikowych dołków. Jego pokonanie otworzyłoby popytowi drogę do psychologicznej bariery 1800 pkt.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
W USA w poniedziałek giełdy nadal czekały na poważny sygnał: spadamy, czy może kontynuujemy trend boczny. Końcówka tygodnia była słaba, ale to oczywiście w niczym nie determinowało początku nowego tygodnia. W poniedziałek w Stanach opublikowane zostały dane o amerykańskiej dynamice przemysłowej. Dowiedzieliśmy się, że wzrosła o 0,1% m/m (oczekiwano 0,2%), a wykorzystanie potencjału produkcyjnego wzrosło o 75,4% (oczekiwano 75,6%). Pojawił się też indeks NY Empire State – w październiku wyniósł – 6,8 pkt. (oczekiwano wzrostu z -1,99 na 1 pkt.). Na zachowanie rynku wpłynąć mogła publikacja raportu kwartalnego Bank of America i czekanie na publikowany po sesji wynik IBM. Bank of America opublikował wyniki lepsze od oczekiwań, ale cena akcji spadała. To w połączeniu ze słabszymi od oczekiwań danymi makro nie pomagało Wall Street. Indeksy do połowy sesji trzymały się blisko poziomu neutralnego, ale potem zaczęły się osuwać. S&P 500 tracił już blisko pół procent, kiedy na dwie godziny przed końcem sesji (jak to często się staje) byki zaatakowały. Nic sensownego z tego nie wynikł. Indeks stracił 0,3%. Niby niewiele, ale zostało już tylko niecałe 8 punktów do ważnego wsparcia.
GPW w poniedziałek z początku powielała ruchy innych indeksów europejskich. WIG20 z początku delikatnie spadł, ale bardzo szybko wrócił nad poziom neutralny. Jak można było oczekiwać od początku sesji drożały akcje PZU i Pekao. MWIG40 rósł od początku sesji. Nasz rynek nadal był potem nieskorelowany z innymi indeksami europejskimi. Tam trzymały się blisko poziomu neutralnego lub spadały, a u nas WIG20 zyskiwał. Zniżki indeksów na innych giełdach zaczęły jednak zmniejszać skalę zwyżki WIG20 – w końcu dotknął on poziomu neutralnego.
Po pobudce w USA nastroje w Europie zaczęły się poprawiać, a to pomagało też WIG20 i MWIG40. Potem było jednak już tylko gorzej. WIG20 osuwał się, a fixing postawił kropkę nad i, przez co indeks stracił 0,32%. Jednak MWIG40 zyskał aż 0,73%, dzięki czemu anulował sygnał sprzedaży.