Podstawy, by spodziewać się najgorszego, były solidne. Wygrana, wbrew prognozom wielu analityków, Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych doprowadziła m.in. do gigantycznej przeceny na rynkach azjatyckich. Japoński Nikkei stracił ponad 5 proc. Fatalnie wyglądały także notowania kontraktów na amerykańskie indeksy, które również spadały 5 proc.
Nie dziwi więc fakt, że otwarciu notowań w Europie towarzyszyły wielkie napięcie i emocje. Dzień zaczął się zgodnie z oczekiwaniami. Główne europejskie indeksy zaliczyły solidny spadek. WIG20 na starcie stracił prawie 2 proc. Wydawać się mogło, że jest to tylko preludium do dalszego ataku podaży. Czarne wizje, które mówiły o pogłębieniu przeceny na wzór tego, co działo się na rynkach zaraz po tym, jak Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii Europejskiej, okazały się jednak nietrafione. Inwestorom udało się opanować emocje i indeksy mozolnie, aczkolwiek systematycznie, zaczęły odrabiać poranne straty. To, co zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów w Stanach Zjednoczonych i fatalnym starcie notowań wydawało się niemożliwe, stało się faktem. WIG20 tuż przed końcem notowań wyszedł na plus. Straty z nawiązką odrabiały także inne europejskie indeksy. Również patrząc na notowania na Wall Street, trudno byłoby się zorientować, że rynki przeżyły kolejny szok. Indeksy amerykańskiej giełdy od początku dnia oscylowały przy poziomach zamknięcia z wtorku. WIG20 ostatecznie zamknął sesję 0,4 proc. na plusie, co, biorąc pod uwagę kasandryczne przepowiednie analityków, można uznać za duży sukces.