Od początku dnia indeks największych firm naszego parkietu zyskiwał. O ile jednak w pierwszych fragmentach sesji wzrost był umiarkowany, o tyle w kolejnych godzinach handlu byki zdobywały coraz większą przewagę.

Jeśli spojrzeć na otoczenie, a także poniedziałkowe informacje rynkowe, wzrost ten nie ma racjonalnego uzasadnienia. Większość europejskich pakietów przez niemal całą sesję oscylowała przy poziomach zamknięcia z piątku. Na inwestorach nie zrobiły także wrażenia sygnały agencji ratingowej Moody's, która dała do zrozumienia, że obniżka wieku emerytalnego jest negatywnym czynnikiem dla ratingu Polski.

Bez echa przeszły także słabsze dane makroekonomiczne opublikowane przez GUS. Rozczarowały m.in. odczyty dotyczące produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej.

Twarde dane sobie, giełdowe życie sobie. Niezrażeni inwestorzy kontynuowali zakupy w najlepsze. WIG20 zakończył ostatecznie sesję 1,8 proc. nad kreską. Dzięki temu odrobił część strat z ubiegłego tygodnia. Jednocześnie był to jeden z lepszych wyników w całej Europie. Lepiej niż warszawski indeks wypadł jedynie rosyjski RTS, który urósł prawie o 2,5 proc.

Udane otwarcie tygodnia w wykonaniu naszego rynku, mimo niesprzyjającego otoczenia, można traktować jako dobry prognostyk na kolejne sesje. Warto też zwrócić uwagę, że poniedziałkowej zwyżce towarzyszyły przyzwoite obroty, co może świadczyć o powolnym powrocie kapitału na nasz rynek. Pozostaje teraz mieć nadzieję, że politycy w najbliższym czasie nie zgotują inwestorom żadnej niemiłej niespodzianki. Giełdzie często wystarcza po prostu nie szkodzić.