Wynik głosowania był w pełni zgodny z przedwyborczymi sondażami, ale mimo to wywołał wybuch optymizmu.
Zwyżki cen akcji różniły się jednak pod względem ich skali. Najsilniejsze były parkiety zlokalizowane w krajach strefy euro, a pozostałe rynki zyskiwały na wartości zauważalnie słabiej. Tym samym wynik pierwszej tury francuskich wyborów został odebrany jako wotum zaufania francuskiego społeczeństwa dla wspólnotowej waluty. Sama reakcja mogła jednak nieco dziwić, gdyż w praktyce wyborczy wynik nie odbiegał od przedwyborczych sondaży. Z drugiej jednak strony wcześniejsze głosowania w sprawie Brexitu czy wyborów prezydenckich w USA pokazały, że sondaże mogą się zasadniczo mylić. Francuzi tym samym przywrócili wiarę sondażowym wynikom, a te na przyszłego prezydenta drugiej gospodarki Eurolandu wyraźnie wskazują centrystę Macrona, który w drugiej turze zmierzy się z kandydatką skrajnej prawicy Marine Le Pen. Cześć inwestorów mogła obawiać się czarnego scenariusza, zgodnie z którym do drugiej tury oprócz Le Pen przeszedłby również kandydat skrajnej lewicy. Zapewne zabezpieczyli się oni przed takim scenariuszem otwierając na rynku krótkie pozycje. Dzisiaj musiały one zostać zamknięte i w konsekwencji przyniosły tak udane sesje dla europejskich aktywów. Nastroje wspierać mógł również nieco lepszy od oczekiwań odczyt indeksu instytutu Ifo. Wskazywał on na bardzo udany pierwszy kwartał dla największej gospodarki Starego Kontynentu, co w dzisiejszym raporcie potwierdził również Bundesbank. W rezultacie niemiecki DAX zyskiwał ponad 3% i ustanowił nowe historyczne maksima.
W Warszawie zwyżki były słabsze i w przypadku dużych spółek sięgały 1,5%, a zauważalną barierą ograniczającą wzrosty był psychologiczny poziom 2300 pkt. Również obroty nie dopisywały i nie przekroczyły 700 mln zł w całym segmencie blue chipów. W praktyce jedynie spółki paliwowe pokazały się od bardzo dobrej strony, a kurs akcji PKN Orlen ustanowił nowe maksima. Oznaczało to, że krajowi inwestorzy z większą rezerwą podeszli do europejskiego optymizmu. Jest w pełni uzasadnione, gdyż raczej nie można liczyć na to, że Macron zostanie zbawcą francuskiej gospodarki, której strukturalne problemy mogą pozostać nierozwiązane.
Łukasz Bugaj, CFA