Początek dnia był dość niemrawy. Indeks największych spółek w pierwszej godzinie handlu był jedynie symbolicznie nad kreską. Później popyt nieco się uaktywnił, dzięki czemu zwyżka zaczęła sięgać około 0,5 proc. i znów na celowniku inwestorów znalazł się psychologiczny poziom 2400 pkt. Doświadczenie ostatnich dni kazało jednak ze spokojem podchodzić do obserwowanego ruchu. WIG20 już kilka razy próbował ataku na 2400 pkt, jednak za każdym razem próby te kończyły się tym samym: realizacją zysków i cofnięciem w drugiej części dnia. Stąd też z otwieraniem szampana inwestorzy musieli się wstrzymać do godzin popołudniowych. Obawy, że będziemy przerabiać dobrze znany nam scenariusz, tym razem się nie ziściły. Druga połowa sesji to bowiem zdecydowany atak byków.
Ich szarża była na tyle efektowna, że WIG20 zaczął zyskiwać ponad 1 proc. Pomagał m.in. optymizm na rynkach wschodzących. W Turcji czy na Węgrzech indeksy zyskiwały po ponad 1,5 proc. Nasz WIG20 nie chciał być gorszy. Po wzrostowym otwarciu notowań w Stanach Zjednoczonych zaczął też zyskiwać ponad 1,5 proc. Stało się więc jasne, że nic nie jest już w stanie popsuć końcówki notowań. Ta wypadła okazale. Indeks największych firm naszego parkietu zyskał 1,7 proc. i tym samym zamknął dzień powyżej 2400 pkt. Do środowej sesji przystąpi z poziomu 2413 pkt. Jego motorem napędowym były przede wszystkim banki. Te największe drożały o prawie 4 proc.
Nie tylko skala zwyżek może napawać optymizmem. Również statystyka dotycząca aktywności inwestorów pokazuje, że na naszym rynku hossa ma się naprawdę nieźle. Obroty przekroczyły bez większego problemu 1 mld zł.
Martwić może jedynie postawa średnich i małych firm. Indeksy mWIG40 i sWIG80 miały we wtorek problem, aby wyjść na plus.