Rozczarowanie po czwartkowych notowaniach jest tym większe, że początek dnia wyglądał naprawdę obiecująco. WIG20 w pierwszych minutach handlu zyskiwał nawet około 1 proc., co mogło rozbudzić nadzieje inwestorów. Szybko jednak zostały one ostudzone. Nastroje na GPW były w czwartek tak zmienne jak pogoda. Im dłużej trwała sesja, tym indeks 20 największych firm naszego parkietu był coraz bliżej poziomu zamknięcia ze środy. W efekcie już przed godz. 12 po raz pierwszy tego dnia znalazł się pod kreską. Popyt co prawda wyprowadził kontrę, jednak jak się okazało, była ona mało skuteczna.
Stało się tak dlatego, że bykom nie sprzyjało otoczenie. Na innych europejskich giełdach od początku dnia świecił bowiem kolor czerwony. Jakby nieszczęść było mało, od przeceny dzień rozpoczęli także inwestorzy w Stanach Zjednoczonych. Końcówka sesji na GPW była więc walką nie o jak największe wzrosty, ale o to, aby w ogóle wyjść na plus. Bitwa ta ostatecznie została wygrana. WIG20 zyskał symboliczne 0,07 proc., jednak mając na uwadze niezwykle udany początek notowań, można to uznać za słodko-gorzkie zwycięstwo. Przez cały dzień na niewielkim minusie były mWIG40 oraz sWIG80.
Jedynym pocieszeniem po czwartkowych notowaniach może być fakt, że ruchom na giełdzie towarzyszyły stosunkowo nieduże obroty. Z trudem dobiły one do 700 mln zł. To pokazuje, że chętnych do masowej sprzedaży akcji na razie brakuje. Wielkich powodów do niepokoju na razie więc nie ma, chociaż trzeba się pogodzić z trendem bocznym, którzy rządzi teraz na GPW.