S&P500 kontynuował wspinaczkę przy bardzo niskiej zmienności – najgłębsza korekta wyniosła w tym okresie... 2,8 proc. Nasza analiza pokazuje, że od czasu ostatniej co najmniej 5-proc. korekty minęło już ponad 12 miesięcy. Kolejna ciekawostka jest taka, że począwszy od stycznia 2016 r., zasięg każdej kolejnej większej fali przeceny był coraz mniejszy. To swoiste zjawisko kurczenia się korekt nie jest jednakże czymś zupełnie nowym. Dokładnie z takim samym fenomenem mieliśmy do czynienia w okresie od lata 2011 (pamiętny globalny krach: S&P500 zanurkował o prawie 20 proc.) do końca 2013 r. Potem jednak zmienność zaczęła stopniowo powracać. Wydaje się, że obecna sytuacja (zanik korekt) jest odpowiednikiem tej z końca 2013 r.
Wymowne jest też spojrzenie na dane na temat przecen w jeszcze dłuższym horyzoncie czasowym. W ciągu ostatnich 20 lat nie zdarzył się ani jeden rok z przeceną w jego trakcie mniejszą niż 5 proc. Ostatni taki przypadek miał miejsce jeszcze w 1995 r.
Na tej podstawie można sądzić, że mamy duże prawdopodobieństwo wzrostu zmienności w II połowie roku – może być bardziej nerwowo. Choćby ze względu na perspektywę zacieśniania ilościowego w USA. Ale większa zmienność/nerwowość to jeszcze nie to samo co bessa. Zauważmy, że rok 1995 – ostatni z tak płytkimi korektami – był zaledwie na półmetku hossy.