Choć jeszcze jej pierwsza część dawała nadzieję, że ostatnie zwyżki na GPW będą kontynuowane (WIG20 przed godz. 12 zyskiwał około 0,3 proc.), to im dłużej trwała sesja, tym bardziej zarysowywała się przewaga niedźwiedzi. To właśnie bowiem ten obóz miał więcej argumentów do bardziej zdecydowanych ruchów. Ten najważniejszy to przecena na innych europejskich rynkach.

Kolor czerwony mocno świecił niemal na wszystkich rynkach Starego Kontynentu. Grupie spadkowiczów przewodził niemiecki DAX, który w ciągu dnia spadał o ponad 1 proc. Niewiele lepiej prezentował się francuski CAC40. W odwrocie znalazły się również rynki wschodzące. Turecki BIST100 spadał we wtorek o około 0,4 proc., podobnie jak rosyjski RTS. Węgierski BUX tracił z kolei 0,7 proc. W takim otoczeniu słabe zachowanie rodzimego indeksu WIG20 miało logiczne wytłumaczenie. Na domiar złego inwestorów na Wall Street również przywitał kolor czerwony.

W efekcie druga część dnia w Warszawie to bezdyskusyjna przewaga niedźwiedzi. Właściwie na dwie godziny przed zakończeniem notowań pytaniem było nie czy, tylko jak mocno spadniemy. Ostatecznie WIG20 stracił 0,5 proc., co oczywiście nie jest powodem do zadowolenia, jednak biorąc pod uwagę otoczenie oraz fakt, że część inwestorów mogła po ostatnich zwyżkach chcieć zrealizować zyski, to i tak wynik ten trzeba uznać za stosunkowo łagodny wymiar kary.

Warto zwrócić uwagę, że czerwono było nie tylko w gronie największych spółek. Pod kreską przez większość dnia był również mWIG40 oraz sWIG80. Obroty na całym rynku zbliżyły się do poziomu 800 mln zł, co raczej też nie jest porywającym wynikiem.