- Przedstawione przez rząd rozwiązanie jest moim zdaniem i tak lepsze niż można się było spodziewać mimo wprowadzenia 15-proc. opłaty przekształceniowej, która będzie obowiązywać w razie przenoszenia aktywów z OFE do IKE, co jest domyślnym rozwiązaniem, tzn. obywatel musi złożyć deklarację, aby stało się inaczej, tzn. aby jego środki trafiły do ZUS. Wprawdzie wtedy nie zostanie pobrana od niego opłata przekształceniowa, ale to nieco "pozorny" argument, bo to rozwiązanie ma wyrównywać stopy podatkowe w obu tych rozwiązaniach, bo w IKE podatku przy wypłacie nie ma – komentuje Jakub Menc, zarządzający w Skarbcu TFI.
Czytaj także: Będzie ostateczny rozbiór OFE. Morawiecki ogłosił szczegóły
W jego ocenie to rozwiązanie jest dobre, bo powoduje, że nie będzie podaży polskich akcji. - Gdyby masowo przenoszono środki do ZUS, wtedy trzeba byłoby je spieniężać, co doprowadziłoby do dużej podaży. Dlatego ważnym teraz pytaniem będzie ile osób zdecyduje się na taki zabieg. Moim zdaniem raczej niewiele, bo po pierwsze potrzebne jest działanie, czyli wypełnienie deklaracji, a po drugie ZUS mniej niż IKE kojarzy się z prywatnymi środkami – mówi Menc.
- Przekształcenie OFE w IKE to wariant o różnorodnym znaczeniu dla GPW. Oznacza przede wszystkim uniknięcie konieczności sprzedaży akcji w krótkim czasie przez fundusze emerytalne, gdyż 15 proc. opłaty przekształceniowej generalnie nie będzie oznaczać dodatkowej podaży akcji. Możliwość wnioskowania o przeniesienie środków do ZUS zostanie wykorzystane przez niektórych uczestników, co będzie oznaczać konieczność spieniężenia części portfela. Likwidacja nowych transferów do OFE z bieżących składek emerytalnych oznacza koniec napływu pieniędzy do OFE. Z drugiej strony anulowany jest także suwak, czyli stopniowe przenoszenie środków do ZUS dla starszych uczestników, ale w zamian będą oni mieli możliwość wypłaty środków w gotówce. Będą także zmniejszane progi minimalnej alokacji w akcje polskie – wylicza Seweryn Masalski, zarządzający w MM Prime TFI.
Podsumowując: - Całość rozwiązań oznacza w każdym kolejnym roku coraz mniejszą kwotę alokowaną w akcje, aż do całkowitego spieniężenia środków obecnie znajdujących się w funduszach emerytalnych. W tej sytuacji PPK oznacza raczej zastąpienie OFE, a nie nowe środki dla GPW - uważa Masalski. To oznacza schłodzenie nastrojów tych, którzy liczyli na nową hossę na GPW wywołaną nowymi wpływami z PPK, które w kolejnych latach szacowano na 3,5-4 mld zł począwszy od 2021 r.