Nie minęła bowiem godzina od rozpoczęcia notowań, a indeks największych spółek naszego parkietu wymazał poranne wzrosty. To był jednak początek prawdziwych problemów. Podaż bowiem naciskała i w południe nasz WIG20 był już prawie 1 proc. pod kreską, co czyniło go najsłabszym indeksem w Europie. Żal był tym większy, że większość indeksów na Starym Kontynencie notowała jednak całkiem pokaźne wzrosty. We Francji czy też Niemczech główne wskaźniki rosły po ponad 1 proc.
Warszawa borykała się jednak z lokalnymi problemami. WIG20 dołowały przede wszystkim CD Projekt oraz KGHM. W ciągu dnia walory tych spółek traciły nawet po ponad 5 proc.
Kiedy do gry weszli Amerykanie, a zrobili to w naprawdę imponującym stylu (tamtejsze indeksy w pierwszych fragmentach notowań rosły ponad 1 proc.), wydawało się, że i nad Warszawą zaświeci słońce. WIG20 zaczął odrabiać straty i na chwilę znów znalazł się nawet nad kreską. Ostatnie słowo należało jednak do podaży. Ta na ostatniej prostej znowu docisnęła i ostatecznie WIG20 stracił 0,7 proc. Akcje CD Projektu potaniały o 7,4 proc., zaś KGHM stracił we wtorek 6,3 proc. ¶ PRT