Wczorajsza sesja na warszawskiej giełdzie miała dwa oblicza. Początki były bardzo obiecujące. WIG20 zyskiwał na wartości i wydawało się, że argumenty są po stronie byków. W drugiej części dnia karta się jednak odwróciła. Do głosu zaczęła dochodzić podaż, która ostatecznie wygrała poniedziałkową batalię. WIG20 stracił prawie 0,7 proc. Czy jest to też sygnał ostrzegawczy przed dzisiejszą sesją?
Pierwsze takty wtorkowych notowań nie zwiastują problemów. WIG20 zaczął nawet dzień na plusie, chociaż skala zwyżki pozostawia oczywiście wiele do życzenia. Na dzień dobry indeks największych spółek znalazł się bowiem 0,2 proc. na plusie. Wszystkie kierunki pozostają więc otwarte.
Od niewielkich spadków tydzień zaczęli Amerykanie. Dow Jones Industrial spadł niemal 0,4 proc. S&P500 stracił ponad 0,5 proc. Oczywiście trzeba mieć w pamięci ubiegłotygodniowe rekordy. W tym kontekście niewielka przecena nie jest niczym nadzwyczajnym. Inna sprawa, że inwestorzy czekają teraz na kolejne impulsy do działania. Tych powinny dostarczać spółki, które publikują wyniki finansowe.
Na rynkach azjatyckich mieliśmy mieszankę nastrojów. Słabo zaprezentował się przede wszystkim japoński Nikkei225, który stracił niemal 2 proc. Na niewielkim minusie przed zamknięciem notowań był także Shanghai Composite. Na drugim biegunie znalazł się za to Kospi, który urósł 0,6 proc.
Kalendarz makroekonomiczny jest dzisiaj wyjątkowo ubogi. Inwestorom pozostaje więc skupić się na doniesieniach z poszczególnych spółek, a na impuls makro trzeba jeszcze poczekać.