Dopiero dzięki zrywowi w końcowej fazie sesji udało im się, wyciągając główne indeksy nad kreskę. WIG zakończył dzień skromnym, zaledwie 0,1-proc. wzrostem, co w zupełności wystarczyło, by ustanowić nowy rekord, który oficjalnie wynosi 68 014 pkt. Nowym rekordem hossy może się pochwalić WIG20, choć od rekordu wszech czasów z 2007 r. wciąż dzieli go przepaść.
Poniedziałkowe notowania w Warszawie, jak i zresztą na pozostałych europejskich rynkach akcji, początkowo ustawiły pesymistyczne wieści z frontu walki z koronawirusem. Obawy inwestorów miały związek z rozprzestrzenianiem się nowego wariantu koronawirusa, Delty, który może doprowadzić do przywrócenia niektórych pandemicznych obostrzeń. Taki scenariusz oznaczałby kłopoty dla branż najmocniej zagrożonych negatywnymi skutkami pandemii.
W Warszawie spółki z WIG20 radziły sobie ze zmiennym szczęściem. Największym zainteresowaniem kupujących cieszyły się walory Mercatora, który najmocniej skorzystałby z powrotu pandemii. W efekcie kurs producenta rękawic ochronnych poszybował w górę o ponad 6 proc. przy całkiem sporych obrotach. Na celowniku kupujących znalazły się też m.in. papiery LPP, CD Projektu i Orange.
Dzięki przebudzeniu popytu na finiszu przedpołudniowe straty odrobiły PKO BP i Pekao, kończąc notowania na lekkich plusach. Na drugim biegunie, wśród przecenionych akcji, znalazły się PKN Orlen oraz spółki energetyczne. Chętnie pozbywano się też walorów JSW i KGHM.