W ciągu dwóch, trzech lat połowa TFI w Polsce może zniknąć – taką tezę postawił pan podczas naszej poprzedniej rozmowy, na początku 2019 r. Konsolidacja branży zarządzania aktywami postępuje, ale znacznie wolniej. Obecnie działa 55 towarzystw funduszy inwestycyjnych, o pięć mniej niż pięć lat temu. A przecież pojawiły się dodatkowe przeciwności, których wówczas nie można było przewidzieć, a które powinny fuzjom sprzyjać.
Prawdopodobnie przeceniłem tempo zmian, które przekształcą polską branżę zarządzania aktywami. Pewne zmiany zachodzą u nas znacznie wolniej niż gdzie indziej.
Co hamuje konsolidację?
Przede wszystkim w Polsce nie upowszechniły się jeszcze ETF-y (fundusze, których jednostki uczestnictwa są notowane na giełdzie – red.). Po drugie, obrót na polskim rynku kapitałowym jest dość skomplikowany, zwłaszcza z perspektywy nowych firm inwestycyjnych, co ogranicza konkurencję. Po trzecie, aktywa kilku największych polskich firm inwestycyjnych wciąż rosną w dość szybkim tempie, co zmniejsza ich apetyt na wzrost poprzez akwizycje.
Tym kilku największym graczom sprzyja dość nietypowy model dystrybucji funduszy, zdominowany przez banki oferujące produkty z własnej grupy. Moja teza jest taka, że gdyby polskie banki były bardziej otwarte na zarządzanie aktywami przez podmioty trzecie, branża inwestycyjna jako całość rozwijałaby się szybciej pod względem wielkości aktywów, ale jednocześnie szybciej by się konsolidowała.