Prace w parlamencie nad przygotowaną przez rząd ustawą, która miała zlikwidować otwarte fundusze emerytalne, zablokowały wewnętrzne spory koalicyjne. Ustawa zakłada, że zgromadzone w OFE pieniądze trafią domyślnie na prywatne nowo utworzone indywidualne konta emerytalne ich członków albo – jeśli ci wyrażą taką wolę – na ich konta w ZUS. Od pieniędzy, które z OFE trafią na IKE, rząd chciał pobrać „z góry" 15-proc. prowizji, którą nazywa opłatą przekształceniową. To nawet kilkanaście miliardów, które rząd chciał pobrać w dwóch ratach. Od pieniędzy, które trafiłyby do ZUS, pobrany miał być podatek, ale dopiero w przyszłości, przy ich wypłacie wraz z emeryturą.
Za likwidacją...
Zwolennikiem przekształcenia OFE jest Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Niezmiennie przekonuje, że szybkie rozwiązanie tego problemu mogłoby pomóc odbudować zaufanie Polaków do organizowanych przez państwo programów długoterminowego oszczędzania. To zaś miałoby sprzyjać programowi Pracowniczych Planów Kapitałowych.
Jego wdrażanie właśnie się zakończyło i wyniki są gorsze od oczekiwań. Do PPK przystąpiło jedynie 28,8 proc. pracowników firm, które uruchomiły go u siebie. Jeśli doliczyć do tego firmy, które uruchomiły alternatywne wobec PPK Pracownicze Programy Emerytalne, to odsetek pracowników oszczędzających w nich na czas emerytury rośnie do 32,6 proc. W sumie w PPK i PPE oszczędza dziś 2,9 mln osób. PFR ma jednak nadzieję, że z czasem program będzie zyskiwał na popularności, czemu sprzyjać mają m.in. wysokie stopy zwrotu z oszczędności, trudne do uzyskania dzięki innym produktom finansowym. Do tego powinno dojść m.in. rozwiązanie problemu OFE.
Decyzji w tej sprawie ciągle nie ma. Rząd sam ją sobie utrudnił, bo zapowiada 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku, a to odbiera argument za opłatą przekształceniową, która miała być odpowiednikiem podatku pobranego od środków przeniesionych z OFE do ZUS, bo większość przyszłych emerytów dzięki nowej kwocie wolnej podatku nie zapłaci.