Turecka lira w ostatnich miesiącach jest jedną z najsłabszych walut krajów rozwijających się. Od początku roku osłabiła się wobec dolara o prawie 10 proc., natomiast wobec euro o ponad 8 proc. Co prawda był moment, kiedy wydawało się, że i nad lirą zaświeci słońce, jednak potem doszło do dalszej deprecjacji waluty. Jak wskazują analitycy, na razie niewiele wskazuje na to, by miało dojść do przełomu.
Stare problemy
Problemy, które targają lirą, są dobrze znane od dawna. Mają przede wszystkim podłoże polityczne.
– Turecka lira była przez pewien czas postrzegana jako waluta, która ma potencjał do umocnienia po wcześniejszej gigantycznej fali wyprzedaży, która przetoczyła się przez ten rynek wraz ze sporem ze Stanami Zjednoczonymi. Sprawdzianem dla stabilności politycznej oraz dla samej liry miały być wybory samorządowe z końca marca. Jak się jednak okazało, partia prezydenta Turcji straciła władzę m.in. w kluczowych miastach, jak Stambuł i Ankara. Już jednak sama niepewność i wydarzenia na lirze, z którymi mieliśmy do czynienia kilka dni przed wyborami, skutecznie odstraszyły inwestorów i na razie nie zanosi się na ich rychły powrót – uważa Daniel Kostecki, główny analityk w firmie Conotoxia.
Strach nie służy
Napięta sytuacja w Turcji sprawiła, że dla części ekspertów lira w ogóle przestała być opcją inwestycyjną. – Osobiście nie widzę żadnych korzyści w analizowaniu rynku liry pod kątem transakcyjnym – nie ukrywa Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. Jak dodaje, zachowanie liry najdobitniej pokazuje, jak szybko ulatuje zaufanie inwestorów do decyzji politycznych dotyczących sytuacji gospodarczej.