Tradycyjnie w centrum uwagi były najbardziej popularne kontrakty na WIG20, których wygasanie zwykle wpływa także na kursy największych spółek i zmiany samego indeksu (dzieje się tak m.in. ze względu na działalność arbitrażystów wykorzystujących nieuzasadnione rozbieżności między kursem kontraktów i indeksu).

Już w czwartek można było przypuszczać, że nie obejdzie się bez niezwykłych wydarzeń w końcówce piątkowej sesji – świadczyła o tym największa od pół roku liczba otwartych pozycji (LOP) we wszystkich seriach futures na WIG20 (przekraczała 136 tys.). Zgodnie z tymi oczekiwaniami wyraźny wpływ zbliżającego się wygaśnięcia kontraktów było widać już wczesnym popołudniem. Po godzinie 13 WIG20 i kurs kontraktów zaczęły poruszać się wbrew temu, co działo się na będących wyznacznikiem rynkach zagranicznych. Podczas gdy np. niemiecki DAX zaczął wtedy wyraźnie spadać po wcześniejszym zastoju, na warszawskiej giełdzie kursy ruszyły w górę.

Największe emocje przyniosła jednak ostatnia godzina sesji, w trakcie której obliczane są ceny rozliczeniowe kontraktów. Tuż po godz. 15 WIG20 osunął się błyskawicznie o kilkanaście punktów. Towarzyszyło temu przyśpieszenie spadku liczby otwartych pozycji (LOP) na wygasającej wrześniowej serii kontraktów (spadek ten trwał przez cały dzień i wynikał z przenoszenia się – tzw. rolowania – części inwestorów na grudniową serię futures).

Finał emocji przypadł na końcowy fixing, kiedy to zanotowano wzmożone obroty akcjami. W skali całej piątkowej sesji handel akcjami wyniósł ponad 3,5 mld zł, z czego niemal 660 mln zł przypadło na papiery PKO BP. WIG20 skończył dzień 0,28 proc. pod kreską, podczas gdy w najlepszym momencie był 0,7 proc. na plusie.

Istotne są też okoliczności, w jakich wygasanie futures wpływało na notowania akcji – WIG20 nie zdołał pokonać tygodniowego maksimum z poniedziałku i zakończył dzień na poziomie najniższym od tygodnia.