– Zgodnie z trendami sezonowymi dla branży gastronomicznej, drugi kwartał jest zazwyczaj lepszy od pierwszego, głównie za sprawą łagodniejszej pogody, co sprzyja spędzaniu czasu poza domem – mówi Sylwester Cacek, prezes i największy akcjonariusz Sfinksa.

Dodaje, że pod koniec I kwartału spółka uruchomiła trzy nowe restauracje, a w maju czwartą. Ich obroty powinny pozytywnie wpłynąć na sprzedaż grupy. – W tym kwartale rozpoczęliśmy też szeroko zakrojone akcje prosprzedażowe (w tym dwie kampanie telewizyjne – red.) – mówi Cacek. Teraz spółka zarządza 110 restauracjami.

Sfinksa pod lupę ostatnio wzięli analitycy Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Zauważają systematyczną poprawę wyników restauracyjnej grupy. – Dwa minione lata zamknęliśmy znaczącym zyskiem brutto na sprzedaży, który rósł w tempie kilkudziesięcioprocentowym. Można więc powiedzieć, że nie jest to zjawisko jednorazowe tylko trend – podkreśla Cacek. Nie odpowiada jednak wprost na pytanie, czy w tym roku grupie uda się wypracować zysk na poziomie operacyjnym i netto.  Analitycy zwracają też uwagę, że w dłuższej perspektywie sporym obciążeniem dla spółki będzie konieczność obsługiwania oraz spłaty dużych kredytów.

Wczoraj po południu akcje Sfinksa kosztowały 1,45 zł. Zdaniem ekspertów z SII, sytuacja techniczna Sfinksa jest klarowna. – Obowiązującym trendem jest spadkowy. Wynikająca z niego linia oporu przebiega w okolicy 2,15 zł i pokonanie tego poziomu da bardzo silny sygnał kupna. Wsparciem są okolice 1,15 zł – wskazują. Podkreślają zarazem, że skala spadku od 2007 r.  jest olbrzymia: z 70 zł do zaledwie 80 groszy w 2012 r.

– Z pewnością jest to wciąż papier częściowo spekulacyjny, co potwierdzają duże zmiany w akcjonariacie i ryzyko ujemnego kapitału własnego. Mimo to interesują się nim fundusze inwestycyjne, a nawet OFE – czytamy w raporcie SII.