Cechą charakterystyczną tej grupy spółek było to, że tylko tutaj uzyskać można było stopy zwrotu, które można by opisać takimi przymiotnikami, jak „spektakularny”, „oszałamiający”, „fenomenalny” itd. O ile w poprzednich omawianych kategoriach zwycięskie akcje przynosiły zyski rzędu 100, a w najlepszym przypadku niecałych 200 proc., o tyle tutaj znalazły się walory, których wartość urosła nawet kilkakrotnie.
Bezapelacyjnie zatriumfowały akcje City Interactive, które dały zarobić 651,1 proc. Na tak gigantyczną stopę zwrotu złożyła się wyłącznie zwyżka kursu (dochodu nie powiększyła ani dywidenda, ani prawa poboru). Podczas gdy notowania rozpoczynały miniony rok na poziomie nieco ponad 3 zł, to zakończyły go blisko 25 zł.
Wydaje się, że jednym z kluczowych czynników, które zadecydowały o potężnej stopie zwrotu z papierów producenta gier komputerowych, był fakt wcześniejszego długotrwałego pozostawania w tyle za rynkiem. Podczas gdy normą na GPW było ustanowienie dołków bessy jeszcze na wiosnę 2009 r. i późniejsza hossa, to dla City Interactive bessa skończyła się dopiero dokładnie rok później.
Oczywiście samo pozostawanie w tyle za rynkiem to jeszcze nie wszystko. Zysków z akcji, zwłaszcza tak spektakularnych, by nie było, gdyby nie przełom w kondycji spółki. Firma zaczęła dramatycznie zwiększać przychody i zyski (przykładowo w III kw. ub.r. zarobiła na czysto 13,1 mln zł, podczas gdy w III kw. 2009 r. straciła 5,6 mln zł). To przede wszystkim efekt sukcesu rynkowego jednego z produktów firmy – gry „Sniper”.
Nie wiadomo, czy City Interactive zdoła powtórzyć sukces, ale jedno jest pewne – skok kursu na tyle wywindował kapitalizację rynkową firmy (na koniec 2010 r. przekraczała 300 mln zł), że w rankingach, które będziemy przygotowywali za rok, spółka przesunie się automatycznie do wyższej kategorii.