Czy pana zadaniem jako prezesa Sygnity jest znalezienie w krótkim czasie inwestora dla spółki?
Nie zostałem wynajęty po to, żeby szybko znaleźć dla Sygnity nowego właściciela. Moją rolą jest naprawa spółki i sprawienie, żeby wreszcie zaczęła zarabiać konkretne pieniądze. To powinno się przełożyć pozytywnie na wycenę firmy, na czym skorzystają akcjonariusze.
Czy sytuacja Sygnity jest zatem tak zła, że nie ma teraz szans na pozyskanie akcjonariusza?
Kondycja finansowa spółki nie jest zła. Co prawda w ostatnich kwartałach popełniono parę błędów, które negatywnie się przełożyły na wyniki, ale nie powinno to przysłonić pozytywnych zmian, które zaszły w firmie. Musimy tylko dokończyć reorganizację spółki – świadomie nie używam słowa restrukturyzacja – dzięki czemu jej wyniki szybko zaczną się poprawiać. Wracając do pytania o inwestora, to cały czas spotykam się i rozmawiam z różnymi podmiotami, zarówno branżowymi jak i finansowymi, które chcą lepiej poznać spółkę i porozmawiać o jej strategii. Pochodzą zarówno z Polski, jak i z zagranicy.
Rozmowy mają luźny charakter, czy też są w jakiś sposób sformalizowane? Może z którymś z potencjalnych inwestorów Sygnity podpisało umowę o zachowaniu poufności?