Rafał Brzoska, szef Rady Nadzorczej InPostu, nie zgadza się jednak z taką oceną. – W 2012 r. zidentyfikowaliśmy właściwie, że należy wyjść z rynku ulotek, na którym byliśmy liderem. Sprzedaliśmy biznes poczcie austriackiej za 15 mln euro. Następnego roku ten biznes wart był już blisko 0 – wspomina.

Jak podkreśla, podobnie było, gdy spółka stawiała pierwsze paczkomaty w Polsce. – Było ich 150, a szefowie firm kurierskich pukali się w głowę mówiąc, że Brzoska zwariował, bo który z klientów będzie chciał sam odbierać paczkę. W tym roku będziemy mieli 25 mln paczek dostarczonych do paczkomatów. Będziemy nr 4. jeśli chodzi o paczki kurierskie B2C. Jeśli doliczyć do tego 20 mln paczek kurierskich, staniemy się nr 3 na krajowym. W przyszłym roku gwarantuję, że będziemy już drugim graczem. Czas oceni więc, kto jakie bitwy wygrał i przegrał – zaznacza Rafał Brzoska.

Jego zdaniem PP wygrała bitwę o listy zwykłe. – Ale gdy wygrywa się oferując cenę dumpingową, to jest to pyrrusowe zwycięstwo, bo odbywa się to przede wszystkim kosztem swoich pracowników. Proszę zapytać pracowników PP, dlaczego nie otrzymali w marcu premii, którą zawsze dostawali, a po rzekomych podwyżkach zarabiają mniej niż wcześniej? – sugeruje szef RN InPostu.

Według niego drugim przegranym będą klienci. – Klient indywidulany za list zwykły 3 lata temu płacił 1,60 zł, a obecnie płaci 2 zł, bo nie ma tam konkurencji. Klient biznesowy płacił 3 lata temu 1,40 zł za list zwykły, obecnie płaci tylko 0, 41 zł, bo konkurencja istnieje. Jeśli jej jednak zabraknie to ceny wzrosną – przekonuje Brzoska.