Nasza decyzja to wizjonerstwo

Rafał Brzoska | Z prezesem grupy Integer.pl, szefem rady nadzorczej InPostu, rozmawia Michał Duszczyk

Publikacja: 19.05.2016 06:00

Nasza decyzja to wizjonerstwo

Foto: Archiwum

W ciągu dwóch dni akcje InPostu i Integera staniały o 30 proc. Śpi pan spokojnie?

Gdybym miał nie spać po trudnych dniach prowadzenia działalności gospodarczej, to nie byłbym w stanie funkcjonować. Sen krótki, ale mocny, jest konieczny.

Reakcja inwestorów jest zbyt gwałtowna?

Też jestem inwestorem giełdowym. Na rynku akcji jestem od 1992 r. Nie raz przechodziłem swoje nerwowe reakcje. To, co we wtorek się wydarzyło, jest przechyleniem wahadła emocji w negatywną stronę, zwielokrotnione w stosunku do tego, jaki był nasz przekaz. A przekaz jest bardzo prosty – zarząd spółki pocztowej właściwie identyfikuje sytuację, ogranicza obsługę rynku, na którym jeśli nie dojdzie do podwyższenia cen, traciłby w dłuższym okresie. Rynek listów tradycyjnych gwałtownie się kurczy od lat. Ostatnie kwartały pokazują przyspieszenie tej dynamiki.

O jakiej skali spadków pan mówi? Dotychczas szacowano, że rynek listów kurczy się o 10 proc. rocznie.

Szacujemy, że w tym roku rynek listów zwykłych zmniejszy się o 30 proc. Biorąc pod uwagę, że tracimy kontrakt sądowy, a rośniemy ponadprzeciętnie we wszystkich innych segmentach, przekaz jest jeden – usuwamy najgorszy segment. Segment, na którym nie zamierzamy się z Pocztą Polską (PP) ścigać na dumpingowe ceny, bo krótkofalowo korzystali na tym duzi klienci, kosztem właśnie operatorów. Cennikowo w PP list zwykły kosztuje 2 zł, a w przetargach operator oferuje 41 gr. Logika nakazuje, że tego typu decyzje wśród inwestorów powinny uzyskać aprobatę i pochwałę. Sokrates powiedział, że sekret zmiany to nie koncentracja na walce ze starym, ale na budowaniu nowego. W paczkomatach, listach Allegro rośniemy trzy razy szybciej niż rynek. W czerwcu ub.r. potrafiliśmy od zera zbudować biznes kurierski i po siedmiu miesiącach stał się on rentowny, osiągnęliśmy pułap 1 mln przesyłek, co innym udawało się po dziewięciu latach. W marcu mamy więcej przesyłek niż w grudniu. Wyniki generowane przez paczkomaty w Polsce rosną szybciej, niż zakładaliśmy, w efekcie korygujemy w górę założenia budżetowe. W W. Brytanii po I kwartale też jesteśmy ponad budżetem o prawie 20 proc. Podobna sytuacja jest we Francji i Włoszech. Mówienie w tej sytuacji, że spółka ma problemy, gdy energię kierujemy na to, co rośnie, a wycinamy to, co słabe, to reakcja niezrozumiała i paniczna.

Można powiedzieć, że wygraliście z PP bitwę, zdobywając w 2014 r. kontrakt sądowy, ale przegraliście wojnę.

Nie zgadzam się. W 2012 r. zidentyfikowaliśmy właściwie, że należy wyjść z rynku ulotek, na którym byliśmy liderem. Sprzedaliśmy biznes poczcie austriackiej za 15 mln euro. Następnego roku ten biznes wart był już blisko zera. Gdy stawialiśmy pierwsze paczkomaty w Polsce, było ich 150, szefowie firm kurierskich pukali się w głowę, mówiąc, że Brzoska zwariował, bo który z klientów będzie chciał sam odbierać paczkę. W tym roku będziemy mieli 25 mln paczek dostarczonych do paczkomatów. Będziemy numerem cztery, jeśli chodzi o paczki kurierskie B2C. Jeśli doliczyć do tego 20 mln paczek kurierskich, staniemy się trzecim graczem w naszym kraju. Gwarantuję, że w przyszłym roku będziemy już na drugim miejscu. Czas oceni więc, kto jakie bitwy wygrał i przegrał. PP wygrała bitwę o listy zwykłe, ale gdy wygrywa się, oferując cenę dumpingową, to jest to pyrrusowe zwycięstwo, bo odbywa się to kosztem pracowników. Drugim przegranym będą klienci. Klient indywidualny za list zwykły trzy lata temu płacił 1,6 zł, obecnie płaci 2 zł – bo nie ma tam konkurencji. Klient biznesowy płacił trzy lata temu 1,4 za list zwykły, obecnie płaci 41 gr, bo konkurencja istnieje. Jeśli jej zabraknie, to za swój list zapłaci znacznie więcej.

Ograniczacie działalność w segmencie listów – ile oddziałów zamknęliście i jaka jest skala redukcji zatrudnienia?

Na koniec marca zamknięto 45 proc. oddziałów, a w efekcie o 40 proc. spadło zatrudnienie w tym segmencie. To około 65 oddziałów i mniej więcej 2 tys. osób. Ale chcę podkreślić, że zamykaliśmy oddziały, a nie placówki. Liczba punktów obsługi klienta jest stała i wynosi 7 tys. placówek. Pozostanie niezmieniona. W tych punktach rozszerzamy zakres usług o kolejne, w tym usługi click & collect. Nie mówimy o implozji sieci, jedynie ograniczamy teren działania wyłącznie dla listów tradycyjnych. 100 proc. powierzchni kraju nadal będzie obsługiwanych przez nas w segmencie e-commerce i paczek kurierskich.

A w listach zwykłych?

W tym segmencie będziemy obsługiwać 70 proc. populacji. Ale chcę zaznaczyć, że jeśli w Poczcie myślą, że komunikat o restrukturyzacji to powód do tego, by otwierać szampana, to muszę ich zmartwić, że na świętowanie jest za wcześnie. Gdy zaczęliśmy wypowiadać nierentowne kontrakty, część klientów, którzy traktowali InPost jako króliczka do negocjowania umów z Pocztą, zrozumiała, że zamiast dzisiejszych 41 gr, które obecnie proponuje PP, od stycznia 2017 r., a może nawet od października tego roku może być 1,5, a nawet 1,9 zł. Dla kilku dużych nadawców oznaczałoby to wzrost kosztów wysyłanej korespondencji nawet o 20 mln zł rocznie. Nie mamy zamiaru sponsorować firm, które nie rozumieją, że wahadło konkurencji, które zostało wychylone zdecydowanie zbyt mocno, teraz się odwraca – i to odwraca przeciwko nim. Ceny będą rosnąć, a jak bardzo, to zależy od ich zbiorowej decyzji – czy konkurencja w tym segmencie ma funkcjonować czy też nie.

Chcecie budować księgę popytu na umowy na 2017 r. Czy segment listów może zostać wygaszony, jeśli popyt będzie niewystarczający?

Nie wygaszamy segmentu listowego. Ograniczamy zakres obsługi listu tradycyjnego. InPost i nasi listonosze na rynku zostają i będą walczyć z konkurencją. Ograniczenie zasięgu dotyczy tylko listów zwykłych. Jeśli klienci zrozumieją, że konkurencja jest potrzebna, a księga popytu będzie ciekawa, nie wykluczam, że zamiast 70 proc. zasięg sięgnie 80 proc. powierzchni kraju, ale raczej nie 100 proc., bo mamy świadomość, że ten produkt się kurczy. Nadal na terenie całego kraju świadczyć będziemy usługi listu e-commerce i Allegro.

Liczycie jeszcze na obsługę instytucji państwowych? Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk chce, aby to Poczta zdobywała kontrakty na obsługę organów administracji bez przetargu.

W takiej sytuacji wszyscy Polacy będą zrzucali się na list zwykły za 2 zł i polecony z potwierdzeniem odbioru za 6,5 zł dostarczany przez Pocztę dla instytucji państwowych, zamiast cen wielokrotnie niższych. Ale to i tak nie uchroni PP przed drastycznymi zmianami, którym musi być poddana. Takie decyzje to tylko kupowanie czasu i obciążanie całego budżetu państwa pomocą dla Poczty. My już na obsługę instytucji państwowych nie liczymy. Nie wykluczamy jednak, że również instytucje państwowe będą chciały korzystać z naszych usług, urzędnicy odpowiadają przecież osobiście za racjonalne gospodarowanie publicznym groszem.

Wynik EBITDA (zysk z działalności operacyjnej z amortyzacją) na działalności paczkomatowej jest ujemny. Kiedy będzie dodatni?

W IV kwartale EBITDA w tym segmencie wynosiła minus 10,5 mln zł, Kwartał później tylko minus 2,2 mln zł. To pięć razy lepszy wynik. To pokazuje tendencję. Cały czas rosną przychody i to szybciej, niż zakładaliśmy. Rozwijamy się na rynkach zagranicznych, instalujemy nowe maszyny. W jednym z krajów udało się nam pozyskać kilkaset lokalizacji pod paczkomaty za darmo, bez czynszu. To efekt porozumienia z największym właścicielem sieci marketów na tym rynku. Będziemy mieli mniejszy koszt operacyjny o 2 mln euro rocznie. Za chwilę może się okazać, że nasza sieć nie będzie obciążona kosztami czynszu w znaczącej części lokalizacji. To utwierdza mnie w przekonaniu, że droga, którą obraliśmy, jest słuszna. Wychodząc z ulotek, byliśmy wizjonerami, wchodząc w paczkomaty, okazaliśmy się wizjonerami. Teraz, wychodząc z listów zwykłych, podejmujemy odważną decyzję, która też jest wizjonerstwem. I chociaż rynek nie docenia tego dziś, doceni to za chwilę.

InPost/Integer.pl | Inwestorzy stracili zaufanie? Notowania spółek wciąż dołują

InPost kontynuuje mocne spadki. Po 22-proc. przecenie we wtorek w środę akcje pocztowo-kurierskiego ramienia grupy Integer taniały o 11 proc. Za papiery spółki płacono o niemal 45 proc. mniej niż na początku roku. To skutek fatalnych wyników kwartalnych i ogłoszonego przez zarząd programu restrukturyzacyjnego, który sprowadza się do ograniczenia działalności w segmencie listów. Spółka wypowiada umowy swoim kontrahentom. Ale analitycy uspokajają. – InPost wywiąże się z kontraktów, poza tymi najmniej rentownymi. Trzeba zaczekać, by zobaczyć, jak odchudzona struktura spółki i zwiększona ekspozycja na e-commerce, czyli wysokomarżowy, rentowny segment, wpłynie na wyniki kolejnych kwartałów – mówi Krzysztof Kuper, analityk Ipopema Securities.

Jakub Viscardi z DM BOŚ twierdzi, że jest ryzyko dalszego spadku kursu InPostu i Integera. W środę drugi dzień z rzędu przecena walorów Integera sięgała 14 proc. (za papiery płacono o 65 proc. mniej niż rok temu). Jego zdaniem wyniki w II kwartale też będą słabe. A to, jak zaznacza Wojciech Dębski z ING Securities, rodzi ryzyko, że nie zostaną spełnione kowenanty kredytowe zawarte w obligacjach wyemitowanych przez Integer. dus

Firmy
Niemiecka spółka Boryszewa w tarapatach. Złoży wniosek o ogłoszenie upadłości
Firmy
Motory napędzające hossę na WIG20 szybko nie zgasną
Firmy
W tym roku Grupa Recykl planuje skokowy wzrost
Firmy
Ostrożny plan Sonela na dalszy wzrost
Firmy
Wyższa i ostateczna wycena Grenevii?
Firmy
Regulacje są szansą i ryzykiem dla Mo-Bruku