Główna stopa NBP od marca 2015 r. wynosi 1,5 proc. Ekonomiści jednomyślnie oczekiwali jej utrzymania na tym poziomie także w lipcu.
Argumentem na rzecz podwyżki stóp procentowych może teoretycznie być przyspieszająca inflacja. W czerwcu wyniosła ona 2,6 proc., najwięcej od niemal siedmiu lat. Większość ekonomistów uważa, że w najbliższych miesiącach będzie na zbliżonym lub nawet niższym poziomie, ale pod koniec 2019 r. znów przyspieszy, a na początku 2020 r. może nawet sięgnąć 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (2,5 proc.).
Mimo to w ankiecie „Parkietu" wśród ekonomistów z końca czerwca tylko dwóch z trzynastu ekspertów (15 proc.), którzy odpowiedzi na to pytanie, oceniło, że na koniec 2020 r. główna stopa NBP będzie wyżej niż dziś. Tymczasem miesiąc wcześniej tego zdania było sześciu z 14 ankietowanych (43 proc.).
Tę zmianę oczekiwań pod adresem RPP wywołały sygnały, które ostatnio wysyłają najważniejsze banki centralne świata. Zarówno Fed, jak i EBC biorą pod uwagę powrót do łagodzenia polityki pieniężnej. To dla polskiej Rady nowy argument, żeby nie zmieniać głównej stopy procentowej NBP. Już wcześniej prezes NBP Adam Glapiński powtarzał jednak, że w jego ocenie polityka pieniężna w Polsce może pozostać bez zmian nawet do końca jego kadencji, czyli do 2022 r. Jak wyjaśniał, polska gospodarka będzie stopniowo traciła impet, a w tych warunkach jakikolwiek wzrost inflacji powyżej 3,5 proc. będzie zapewne przejściowy.