Czasy, w których pod hasłem optymalizacji kosztowej giełda ograniczała zatrudnienie, minęły. Teraz mamy do czynienia z zupełnie innym zjawiskiem. W ciągu dwóch lat liczba etatów na GPW zwiększyła się o ponad 20 proc., a przedstawiciele warszawskiego parkietu otwarcie mówią, że to jeszcze nie koniec.
Nowa polityka
Zwolnienia na GPW były domeną zarządu, na czele którego stała Małgorzata Zaleska. Kiedy objęła funkcję prezesa GPW (na początku 2016 r.), na giełdzie było 201 etatów. Za czasów jej urzędowania ze spółką pożegnało się jednak około 20 osób, w tym m.in. wielu uznanych specjalistów z działu rozwoju rynku.
Kiedy jednak prezesem GPW został Marek Dietl, polityka zatrudnienia zmieniła się o 180 stopni. Przestało się mówić o zwolnieniach, a zaczęto wręcz szukać osób, które zasiliłyby szeregi GPW. Tylko w II półroczu 2017 r. (Dietl oficjalnie został prezesem we wrześniu 2017 r.) na giełdzie przybyło dziesięć etatów. W 2018 r. liczba ta wzrosła o kolejnych 15 etatów. Z kolei w I półroczu tego roku przybyło 14 etatów.
Na koniec czerwca było ich 218, co oznacza, że poziom zatrudnienia na GPW jest najwyższy co najmniej od momentu, kiedy giełda stała się spółką publiczną (w 2010 r.) i ma obowiązek publikacji tego typu danych.
Jak podkreśla Marek Dietl, rosnące zatrudnienie ma ścisły związek z planami GPW.