To taki projekt, którego celem nie jest implementacja żadnej dyrektywy ani dostosowania polskiego porządku prawnego do unijnego rozporządzenia. Jego zadaniem jest poprawa funkcjonowania regulacji rynku finansowego, wykorzystując lata doświadczeń w ich stosowaniu. Ze strony RCL można wywnioskować, że projekt ten znajduje się jeszcze w Ministerstwie Finansów, ale z dobrze poinformowanych źródeł wynika, że jest on już na poziomie Rady Ministrów. Może zatem zdarzyć się tak, że jeszcze przed wakacjami trafi on pod obrady parlamentu. Jest to zatem ostatni moment, żeby zastanowić się, czy wszystkie zmiany zawarte w „warzywniaku” są dobre. W punktu widzenia emitentów na miano dobrej zmiany nie zasługuje na pewno propozycja wprowadzenia do ustawy o ofercie art. 68 ust. 1c.
Zgodnie z proponowanym art. 68 ust. 1c ww. ustawy rozszerzeniu ulec mają kompetencje KNF polegające na żądaniu udzielenia informacji i wyjaśnień oraz sporządzenia kopii dokumentów i innych nośników informacji również na podmioty nienadzorowane, będące stroną umowy, transakcji lub porozumienia z emitentem. Obecnie, zgodnie z art. 68 ustawy o ofercie, żądanie takie może być skierowane jedynie do samych emitentów dopuszczonych do obrotu na rynku regulowanym lub ASO oraz emitentów ubiegających się o takie dopuszczenie, w zakresie zaś związanym z wykonywaniem na rzecz emitenta czynności rewizji finansowej, również do biegłego rewidenta. Proponowana zmiana jest zatem rewolucyjna, bo rozciąga władztwo KNF na podmioty, które do tej pory nie miały nic wspólnego z tym organem nadzoru.
W uzasadnieniu projektu możemy przeczytać, że przyznanie tej kompetencji jest podyktowane koniecznością zwiększenia efektywności prowadzonego nadzoru w odniesieniu do manipulacji na rynku oraz ujawniania informacji poufnej, w następstwie możliwości podwójnej weryfikacji informacji przedstawionych przez podmiot nadzorowany. Nie dyskutując z koniecznością walki z manipulacją i ujawnianiem informacji poufnej, chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że projekt upoważnia organ nadzoru do ingerowania w relacje pomiędzy emitentem a jego najpoważniejszymi partnerami biznesowymi, co może nie pozostać bez znaczenia dla tego pierwszego. Powodem natomiast tej ingerencji ma być brak zaufania organu nadzoru do wyjaśnień składanych przez emitenta. Trochę to przypomina zasadę, że kontrola jest najwyższą formą zaufania, co jak wiadomo było domeną słusznie minionej epoki. Tym bardziej że przecież istnieją narzędzia prewencyjne, chroniące przed przekazywaniem organowi nadzoru informacji niepełnych lub nieprawdziwych, którymi jest chociażby sankcja przewidziana w ustawie o ofercie.
Nie wiem, czy twórca projektu miał świadomość, że przedmiotowa zmiana będzie stawiać emitentów w gorszej sytuacji niż ich nienotowaną konkurencję. Projektowana kompetencja KNF w stosunku do podmiotów nienadzorowanych będzie brana pod uwagę jako czynnik ryzyka przez stronę „umowy, transakcji lub porozumienia” przed nawiązaniem tej relacji z emitentem. Żaden podmiot nienadzorowany nie będzie chciał być zobowiązany do udzielania informacji i wyjaśnień oraz sporządzenia kopii dokumentów i innych nośników informacji na rzecz KNF, nawet, jeżeli miałaby to być tylko potencjalna możliwość. Żaden też menedżer takiego podmiotu nie będzie chciał być zagrożony sankcją grzywny do 500 tys. zł, karą ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat dwóch, w przypadku uznania, że nienależycie wykonał obowiązek udzielenia odpowiedzi. Trzeba też dodać, iż w obecnym porządku prawnym pewne kompetencje wobec podmiotów nienadzorowanych przysługują KNF w ramach postępowania wyjaśniającego, a w przypadku złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa manipulacji albo ujawnienia lub wykorzystania informacji poufnej, Prokuratura ma pełne spektrum działań, w tym te, o które wnioskuje dla KNF projekt ustawy. Należy też wskazać, że uprawnienie to byłoby przykładem „gold platingu”, z którym rząd obiecał walczyć ponad trzy lata temu, przyjmując strategię rozwoju rynku kapitałowego. Z tych też powodów Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych w konsultacjach środowiskowych nad projektem wnosiło o niewprowadzanie tego rozwiązania do ustawy o ofercie. Czy ten postulat został wysłuchany, nie wiadomo, bo ostatnia wersja projektu ustawy opublikowana na stronie RCL jest jeszcze z listopada ub.r.
Cel „warzywniaka” zasługuje na pochwałę, bo czasami trzeba zrobić porządki nawet w regulacjach. Ważne jest, żeby po tych porządkach rynek funkcjonował lepiej niż przed nimi. W mojej ocenie nowa kompetencja KNF przyniesie więcej szkody niż pożytku. W imię szczytnego celu walki z nadużyciami rynkowymi wprowadzamy przepisy, które pogarszają i tak już niełatwą pozycję konkurencyjną spółek giełdowych. Dlatego w imieniu uczestników rynku kapitałowego, a przynajmniej ich części, apeluję do projektodawców i decydentów – nie idźmy tą drogą.