Strata PKN ORLEN w I kwartale br. była zaskoczeniem. Dominujący podmiot w kraju, branża dochodowa, a tu - strata. Koncern tłumaczył się, że to marże spadły, koszty zarządu wzrosły, gospodarka zwolniła. Ja mam na to swoje wytłumaczenie.
PKN to nadal firma pod dominującym wpływem Skarbu Państwa (mówiąc wprost ? państwowa), quasi-monopolistyczna i co za tym idzie ? nie do końca ?zadbana?. Skąd podstawy do takich wniosków? Spójrzmy na tę jedną z największych polskich firm z nieco innej strony.
Otóż ORLEN, dawniej Petrochemia, ma np. na swoim utrzymaniu drużynę piłkarską. Drużynę, która gra w najwyższej klasie i zajmuje w tabeli ostatnie miejsce. Jej spadek jest praktycznie przesądzony, bo do zakończenia tej rundy zostały już tylko cztery kolejki i szansa na utrzymanie jest tylko teoretyczna.
ORLEN już trzy razy świętował awans do ekstraklasy i w dwóch przypadkach sezon później ponownie był w gronie II-ligowców. Po raz pierwszy pozostać w ekstraklasie udało się w zeszłym sezonie. Ale okoliczności też były dramatyczne. ORLEN (wtedy jeszcze Petro) był już właściwie w środku tabeli, kiedy praktycznie cała drużyna zatruła się. Efekt tego był taki, że po kilku przegranych meczach widmo degradacji zajrzało w oczy. Ostatecznie udało się utrzymać i wydało się, że wszystko idzie ku lepszemu.
Ale wraz z początkiem tego sezonu stare koszmary wróciły. ORLEN przegrywał mecz za meczem i zakończył rundę jesienną na ostatnim miejscu. Jak postanowiono wybrnąć z tej sytuacji? Tak jak zwykle, czyli za pomocą pieniędzy. A artylerię wytoczono tym razem ciężkiego kalibru, bo zamiast zmieniać piłkarzy i trenerów, jak to było powszechnie w zwyczaju, zmieniono kadrę zarządzającą.